Kropek w SPA, relaksuje się i wypoczywa przed eskapadą. O ile do niej dojdzie - i to niezależnie ode mnie, w żadnym z przypadków.. Brak posiadania możliwości wpływu na to, co się ze mną i wokół mnie dzieje, jest bardzo nieodpowiadające mojemu postrzeganiu świata. Od zależności się wzbraniam.
Moi przyjaciele drogi. Moje chłopaki z trasy. Moi harcerscy ułani, moje wrzody na tyłku, moi umilacze czasu. Ta zielona bezkres, potem żółta bezkres, potem wygłupy na belce słomy i most w środku tego wszystkiego. Te nasze chabetki słabiutkie, najlepsi towarzysze wrześniowej wędrówki ze słońcem. Ten moment, w którym zegarki stanęły a życiem kierowała mapa - albo kompas lub po prostu wzrok. Te spojrzenia przystających na skraju drogi ludzi, gdy wjeżdżaliśmy do wsi, ich głosy i zachwyty. Ten dzień, w którym ktoś nazwał nas "partyzantami", ta chwila, gdy obudziła się groza i strach, a później już nic nie mogło nas zmóc. Ten widok jeziora, skąpanego w czerwonej poświacie upadającego dnia i łodzi rybaka, spokojnie czekającego na naiwną rybę.
To się nazywa "carpe diem".
A Kropek ma już swój elektroniczny pamiętniczek. Jak wróci ze SPA, to dostanie na powitanie wersję książeczkową.
--
foto by me
HW Warmia&Mazury Rajza '09