Tak jak w tytule, przyszła zima... ale nie mam tutaj na myśli zimy za oknem, śniegu czy ujemnych temperatur.
Mam na myśli zimę w naszych orgazimach.
Jak wiadomo, podczas tej pory roku wszelkie rośliny zapadają w sen, ptaki odlatują do ciepłych krajów, a niedźwiedzie idą smacznie spać. Z nami jest podobnie, to okres zwiększonego ryzyka na uśpienie... NASZEJ ODPORNOŚCI!
Wystarczy naprawdę niewiele, jak brak czapki czy zmarznięte nogi, by rozpocząć proces rozwijania się choroby.
Tak było u mnie, w sen zapadła moja odporność, skutkiem czego rozchorowałem się. Bóle mięśni i rozsadzające głowę uczucie skutecznie spędza sen z powiek, podkręcone niezliczoną liczbą zmiany pozycji ciała by w końcu zasnąć. To na nic. Trzeba przez to przejść.
Ale jak wiadomo, wszystko ma swoją drugą stronę. Choroba także. Oczywiste jest to że gdy chorujemy, doceniamy zdrowie. Więc pytam: dlaczego nie doceniamy go, gdy je mamy?
Może nie czując jego braku, nie możeby go tak naprawdę docenić?
Tak czy owak chcę jak najszybciej wrócić do zdrowia i bez obaw o zarażenie przytulać swoją ukochaną ;)