Każdy z nas słucha odmiennej muzyki, czy to rock, metal, rap, hip- hop, reage, pop, soul, hause, ska, pieśni ludowe czy poezja śpiewana, dla wszystkich jego ulubione zespoły i utwory są po prostu "WOOOOOW". Widzimy w danym stylu coś co do nas pasuje, czujemy że wykonawca mówi właśnie o nas i naszych problemach. Zaczynamy się upodabniać do naszych idoli, bo widzimy w nich w pewien sposób autoryter- niedościgniony wzór. Podobna fryzura, ubiór, a nawet myśli- chcemy być przez to bardziej szanowani w kręgu znajomych. Pragniemy być orginalni, czy może raczej coś kopiować zamiast tworzyć samego siebie? W każdym razie, nie dąże do moralnych nopomnień. Chciałabym tylko zwrócić na coś inego uwagę. Każdy z nas słucha zespołow: znanych lub mniej, gdzie w skład jego wchodzi: perkusja, gitara akustyczna, bass, pianino.... Muzykę komponują wybitni, lub mniej znani artyści, tak jak mniej rozpoznawany dziś w branży Bóg. To on dopiero tworzy mega uniwersalną muzykę? Bo muzyka tak naprawdę jest wszędzie- jest częścią naszego życia. Szelest liści, pisk opon, gwizd czajnika, płacz dziecka, fale morskie, kolejka górska, stukanie zębami, przekładanie stron gazet, stukanie w klawiaturę, krzyk matki, szept przyjaciela, chód i cisza ( ona też jest muzyką- pauzą). I taką właśnie muzykę lubię- zapomnianą przez wielu, bo moim ulubionym utworem jest "życie"...