Od ślubu minął dobry miesiąc a my nadal się czujemy jakby to bylo wczoraj . Pogoda nam dopisała jakbyśmy sobie ją wymodlili . Goście mówili że długo będą pamiętać te chwile i nie chcieli aby to się kończyło . Odziwo w Kościele aż tak bardzo się nie stresowaliśmy i szybko nam to poszło . Najgorsze były dwa dni przed ślubem . Tam to dopiero był stres i ta śmieszna historia z kluczykami od samochodu mojej mamy . Tydzień po ślubie był taki magiczny .Mój mąż był i nadal jest taki kochany :* Spisał się na medal i byłam w siódmym niebie . Teraz odliczam dni do porodu ... Został dobry miesiąc i Franek bedzie już znami . Tak na niego czekamy i bardzo go kochamy . Stresuję się że jeszcze trochę mi zostało do kupienia rzeczy dla Franka z typu kosmetyków i dla mnie do szpitala . Ciągle o tym myślę i rozmawiam z rodzinąc , śmiejąc się że chyba już mają dość tematu porodu , ubranek , kosmetyków , torby do szpitala . Oby wszystko się ułożyło dobrze i obyło bez komplikacji . Tego pragnę sobie życzyć i Wy mi też życzcie ;P