Tegoroczny Sylwester i Nowy Rok był dla mnie wyjątkowy. Spędziłam go z moim chłopakiem i znajomymi w Bieszczadach. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszej opcji rozpoczęcia 2016r.; mam nadzieję, że rozpoczynając go od turystycznej strony, pozostanę w tym klimacie na całe 12 miesięcy.
Przez te dwa dni miałam okazję odpocząć od szarego, smutnego i zatrutego Mielca, którego nie darze zbytnią sympatią oraz odetchnąć górskim, mroźnym powietrzem. Podziwiając niecodzienne widoki, zachwycałam się pięknem świata i mocą Odpowiedzialnego za to wszystko. Jednocześnie zdałam sobię sprawę z ciemnej strony rosnącej urbanizacji oraz destrukcyjnej ręki człowieka.
Tam było cudownie.
Zapomniałam o makijażu, masce dodającej pewności siebie, o stylowych i modnych ubraniach, które sprawiają, że ludzie zwracają na mnie uwagę, a co gorsza nawet lubią. Przykre, że w obecnych czasach wygląd gra pierwsze skrzypce w ocenie Twojej osobowości...
Ciepły i wygodny sweter, zapierający dech w piersiach krajobraz, najsmaczniejsze grzane wino i ukochana osoba przy boku - to wszystko pozwoliło mi na reset i możliwość spojrzenia na świat z innej strony.
Oby nowe, wspaniałe i budujące uczucie, które przywiozłam ze sobą z Bieszczadów pozostało ze mną na jak najdłużej przemieniając mnie w dobrego człowieka.
S.