photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 MARCA 2013

Rozdział 16

Rozdział 16

 

Wiosna

 

Biały dywan zniknął z powierzchni ziemi. Znów było zielono i wszystko wracało do życia. Nasze trzy źrebaki narodzony tej zimy poznawały świat u boku swoich matek. Wszystkie inne konie rozpierała wiosenna energia, którą musieli wszyscy cierpliwie znosić. Właśnie w tą porę roku przyszłam na świat. Francis McAnders. Tak to ja. Za trzy dni miałam mieć już nie szesnaście, a siedemnaście lat. Nie świętowałam hucznie urodzin zapraszałam jedynie bliskich i przyjaciół.

Jak co rana zadzwonił budzik. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przeciągnęłam. Odrzuciłam kołdrę na bok i wstałam. Ubrałam się w czarna bluzkę z rękawami do łokci oraz typowe jeansy. Zeszłam sosnowymi schodami na dół, by zjeść śniadanie. Po posiłku wróciłam do mojego pokoju po plecak z zapakowanymi książkami oraz zeszytami i poszłam na przedsionek, by się ubrać. Założyłam niebieską kurtkę przeciwdeszczową oraz czarne buty typu botki. Wyszłam na dwór i tam razem sama Kate była chora, ponieważ za bardzo cieszyła się wiosną i tym samym za cienko się ubierała. Meggie wróciła do dawnej stajni i swojej matki, która wróciła z pracy, która miała za granicą. Gdy doszłam do końca polnej drogi prowadzącej na farmę, na przystanek podjechał żółty autobus szkolny. Drzwi otworzyły się i przywitałam się z panią Thomson, która była kierowcą naszego autobusu od wielu lat. W pojeździe siedziało kilka osób. Usiadłam koło wysokiego chłopaka z czarnymi włosami, którym był Felix:

- Cześć powiedziałam przyjaźnie zajmując miejsce koło niego. Jak ci minął weekend ?

- Hej Francis odpowiedział. Weekend ? Dobrze, nic szczególnego nie robiłem. A jak u ciebie ? zapytał.

- Powoli wszystko wraca do normy. odpowiedziałam spuszczając wzrok. Od ostatniego wydarzenia, jakim była śmierć siwej klaczy, Kosty, powoli życie każdego z nas wracało na linię prostą. Jedynie mnie cały czas bolał obraz pustego boksu, który spotykałam za każonym razem, przechodząc korytarzem stajni. Pamiętam jak kilka dni temu siedziałam z głową opartą o ramię ciemnowłosego chłopaka, głaszcząc klacz po szyi. Wtedy się z nią pożegnałam raz na zawsze. Konie szaleją, bo wiosna nadeszła. Może wpadniesz kiedyś do nas ?

- Chętnie. Kiedy masz czas ? zapytał i obdarzył mnie swoim uśmiechem z dołeczkami w policzkach.

- Pasuje ci dzisiejsze popołudnie ? zaproponowałam. Możemy jechać nad jezioro lub do lasu dokończyłam.

- Tak, to dobry pomysł. Przyjadę rowerem na farmę, więc gdzie mogę cię szukać ?

- W stajni. Mam dużo pracy i mało czasu, ale dam radę powiedziałam i krótko się zaśmiałam. Dojechaliśmy właśnie do szkoły, więc zarzuciłam plecak na prawe ramie i wysiadłam z pojazdu. Zmierzałam do klasy numer 12, gdzie miałam lekcje historii. Szkoła szybko minęła i zanim się spostrzegłam, byłam już w domu. Zjadłam spaghetti przygotowane przez Dalię na obiad i przekazałam młodszej siostrze zdobyte notatki. Przebrałam się w bryczesy oraz granatową kurtkę. Czekając na czarnowłosego chłopaka zamiotłam stajnie oraz zrobiłam porządek w siodlarni. Gdy Felix przybył na miejsce przygotowaliśmy Mystic oraz Zodiaka, a następnie wyjechaliśmy w teren. Tam zaczęliśmy rozmowę:

- Jak się trzymasz, po odejściu Kosty ? zapytał przerywając ciszę.

- Coraz lepiej. Byłam do niej bardzo przywiązana. Nie tylko ja, ale też moja siostra. Kosta była wspaniałą klaczą, która wielu ludzi dużo nauczyła. Nie ma na świecie drugiego takiego kucyka, ona była jedyna w swoim rodzaju. Urodziła się na farmie, dokładniej na pastwisku pod wielkim dębem. Była wspaniała dokończyłam i ruszyłam kłusem. Po dłuższej przerwie chłopak odezwał się ponownie:

- Wiesz, lubię cię. Nawet bardzo. Nie mam wielu przyjaciół, a moja rodzina jest niewielka. Kuzyni także za mną nie przepadają, ponieważ jeżdżę konno powiedział i spojrzał na mnie. Delikatnie się zarumieniłam i odpowiedziałam:

- Ja także cię lubię. Nie znam zbyt wielu ludzi, którzy podzielają zdanie na temat koni i jazdy na nich odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Nawet bardzo cię lubię. Możliwe, ze to więcej niż przyjaźń to powiedziawszy uśmiechnęłam się łobuzersko i ruszyłam na mojej siwo jabłkowitej klaczy galopem. Słońce powoli zachodziło za horyzontem. Felix na swoim ciemno gniadym wałachu zaczął mnie gonić. Tak zakończyłam następny dzień wiosny. Coraz bliżej moich urodzin. Moje życie jest wspaniałe, pomimo wielu upadków. Ale gdy człowiek upada, pojawiaja się przyjaciele, którzy pomagają ci się podnieść.

 

Źródło zdjęcia: www.weheartit.com

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika chwytajdzien7.

Informacje o chwytajdzien7


Inni zdjęcia: Uwaga! Czyszczenie Magazynu! otienJa nacka89cwa:) nacka89cwaJa patkigdWarto przybrać. ezekh114Pod renowację ? ezekh114138. atanaMajcia purpleblaack:) nacka89cwaPogoda dzisiaj akurat na ryby:) halinam