Rozdział 11
Nowa
Nadeszła jesień. Z drzew spadają brązowe oraz żółte liście. Jesień to także coraz krótszy dzień i coraz mniej ciepła. Gdy weszłam do domu poczułam unoszący się zapach parzonych klusek oraz ciemnego sosu, oznaczało to, że mama znów stoi w kuchni i gotuje dla nas obiad:
- Cześć mamo, wróciłam krzyknęłam kładąc plecak na podłogę.
- Cześć Francis. Odezwał się melodyjny głos Dalii Za godzinę będzie gotowy obiad, wiec masz tutaj się pojawić i go zjeść powiedziała. Plecak zarzuciłam na jedno ramię i pobiegłam przez sosnowe schody do mojego pokoju. Pospiesznie odrobiłam lekcje oraz pouczyłam się na jutrzejsze lekcje. Kate wróciła wraz z Meggie na obiad, który zjedliśmy dokładnie godzinę po moim przybyciu do domu. Gdy skończyłam jeść swoja porcję, przebrałam się w szare bryczesy, granatową bluzkę oraz założyłam czarne sztyblety i szplyty. Na przedsionku czekał już na mnie toczek oraz opakowanie pokrojonych marchewek. Konie były jak zawsze o tej godzinie na pastwisku tym razem wszystkie na jednym, także małe stado sprowadzone niedawno przez Dalię. Dziś postanowiłam pojeździć na Mystic, która kilka dni temu mi zaufała. Przywiązała się także do wuja Billa, który ja codziennie karmił oraz dobrze traktował. Odłożyłam swoje rzeczy koło boksu klacz i poszłam po jej sprzęt do jazdy. Brązowe siodło oraz granatowy czaprak powiesiłam na haku przyczepionym do drzwi boksu. Wzięłam zielony kantar i uwiąz. Wyszłam szybkim krokiem ze stajni, zmierzając w kierunku pastwiska. Nagle doszedł do mnie czyjś głos:
- Przepraszam odezwał się melodyjny jak dzwoneczki dziewczęcy głos czy mogłabym się zapisać na jazdę konną ? zapytała drobna dziewczyna o brązowych oczach i tego samego koloru włosach. Byłam na jej widok zdziwiona, ponieważ jej nigdy wcześniej tutaj nie spotkałam.
- Tak, oczywiście. Chodź za mną do siodlarni odpowiedziałam oszołomiona.
- Jeszcze jedno. Nie przedstawiłam się. Nazywam się Jenne Morgan. Mieszkam od niedawna w miasteczku. Wcześniej także jeździłam konno w znanej stajni, jednak sprzedali mojego ulubieńca, który wylądował u was o ile jest mi dobrze wiadomo dodała i uśmiechnęła się. Na jej policzkach ukazały się urocze dwa dołeczki.
- Cześć, ja jestem Francis. Jestem córką właścicielki stajni. Mogę wiedzieć jak miał na imię ten sprzedany koń ? zapytałam z zaciekawieniem.
- Image. Gniady wałach z dwoma skarpetkami oraz strzałką schodzącą w prawą stronę odpowiedziała pewnie Jenne.
- A, tak stoi u nas. Czyli mówisz, ze wcześniej już jeździłaś konno. Może chcesz teraz pojeździć. Właśnie miałam zamiar wziąć jedną z moich klaczy na plac. Masz ochotę dołączyć ?
- Chętnie. Jakiego konia mam przygotować ? zapytała brunetka.
- Image przydałoby się trochę ruchu. Nie bardzo ma kto tutaj na nim jeździć, a do szkółki się za bardzo nie nadaje, ponieważ jest za szybki w chodzie. Wygląda mi na konie w większej części sportowego powiedziałam i wręczyłam granatowy kantar z przyczepionym uwiązem dziewczynie.
- U nas w stajni nieraz jeździł na zawody. Jest bardzo ambitnym koniem od urodzenia odpowiedziała. Zaszliśmy ponownie pod pastwisko, więc otworzyłam bramkę i przepuściłam nowo poznaną koleżankę przodem. Nie miała większych problemów z odszukaniem swojego konia. Mystic widząc mnie na wybiegu w towarzystwie brunetki nie była pewna co ma zrobić, więc tym razem to ja podeszła do niej i założyłam kantar. Razem z Jenne wróciłyśmy do stajni, gdzie przygotowałyśmy konie do jazdy. Na dworze było jeszcze w miarę ciepło oraz słonecznie co poprawiło mi znacznie humor. Jazda wypadła także wspaniale. Udało mi się rozluźnić siwo jabłkowitą klacz na całą jazdę oraz oddać kilka wyższych skoków. Po tej jeździe pojechałam jeszcze w teren z grupą umówioną na jazdę konną, tym razem wybrałam ciemnogniadą Carpe Diem, za którą także się stęskniłam. Gdy jazda się skończyła pomogłam Billowi i Kate nakarmić konie oraz pozamiatać stajnię. Gdy skończyłam dołączyłam do Toma sprzątającego siodlarnię. Pod koniec dnia miałam lonżę z uroczą siedmioletnią Magnolią, która zaczęła swoją przygodę z końmi właśnie u nas na farmie. Była już na tyle doświadczona, że dzisiaj odpuściłyśmy sobie jazdę na siwej klaczy, Koście. Za to wybrałyśmy Domingo o łagodnym charakterze. Ja jako instruktorka byłam zadowolona z obu pierwsza samodzielna jazda, w dodatku na dużym koniu. Moja uczennica, także mi dziękowała za tak wspaniałą jazdę i umówiła się na dzień jutrzejszy, na ponowną godzinę spędzona w siodle Dominga.
Źródło zdjęcia: www.weheartit.com