Rozdział 4
Carpe Diem
Minęły kolejne ciepłe dni wakacji. Dowiedziałam się do kogo należą konie z pastwiska oraz poznałam piękną klacz, która wtedy nakarmiłam kawałkiem jabłka. Carpe Diem. Hodowca u którego byliśmy w jej sprawie, pan Scott. Wiedział kim jest moja mama oraz, że posiadamy farmę. Mówił, ze klacz będzie miała u nas dobrze, wiec odsprzedał nam ją. Teraz siedziałam z Kate na werandzie przed drzwiami wejściowymi do naszego białego domu i czekaliśmy na Billa oraz Dalię. Mieli ja przywieźć. Carpe Diem. Moją Carpe Diem. Miałam za zadanie ją ujeździć oraz przyzwyczaić do obecności człowieka. Jak się dowiedziałam od pana Scotta nie miała łatwego dzieciństwa. Kilka dni po narodzinach zmarła jej matka, a klacz została wykarmiona z butelki. Następnie chodziła w szkółce, gdzie nie była dość dobrze traktowana, a w ostateczności trafiła na targ, gdzie kupił ją pan Scott. Teraz miała przyjechać do nas. Nowe otoczenie, nowe konie, nowe życie.
Na polnej drodze do naszej farmy pojawił się samochód z przyczepą. Wstałam z werandy. To samo uczyniła Kate oraz Tom. Samochód podjechał pod stajnie i zatrzymał się. Mama z niego wysiadła i podeszła do drzwi przyczepy. Wszyscy szybko się koło niej zgromadzili. Klacz dała o sobie znać, zarżała nerwowo. Wzięłam wiszący na płocie uwiąz i otworzyłam boczne drzwi. Klacz była przestraszona, więc wyciągnęłam z kieszenie kawałek marchwi i wręczyłam jej. Wyciągnęłam rękę i poklepałam mojego nowego konia po szyi. Rampa opadła na ziemie, a do przyczepy wpadły ciepłe promienie słoneczne. Przypięłam uwiąz do fioletowego kantara, ciemnogniadej klaczy i powoli ja wyprowadziłam na zewnątrz. Carpe Diem, na początku się rozglądała nerwowo, ale po kilku kółkach stępa w ręku uspokoiła się. Teraz mój Kon brykał na wybiegu. Na razie była sama, ponieważ musiała się przyzwyczaić do nowego towarzystwa oraz otoczenia, jednak musiałam stwierdzić, ze jest to całkiem inny koń.
Na następny dzień obudził mnie dźwięk budzika o 6:00. Korytarzem przechodziła mama i jak zawsze zatrzymała się przed sosnowymi drzwiami prowadzącymi do mojego pokoju. Rozległo się ciche pukanie. Dalia weszła do pokoju i powiedziała:
- Francis, już czas wstawać. Czeka cię pracowity dzień z końmi. Ubieraj się i schodź na śniadanie. Czekamy odrzekła.
- Dobrze mamo. Do zobaczenia odpowiedziałam i wstałam z ciepłego łóżka. Udałam się do krzesła na którym wisiały przygotowane na dzisiejszy dzień rzeczy, czyli ulubione jasno brązowe bryczesy, ciemno brązowe skarpety oraz biała bluzka z koniem. Na biurku leżał toczek oraz opakowanie z pokrojoną marchewką. Szybko się ubrałam, a następnie podbiegłam do okna, by je otworzyć i odsłonić zielone firanki. W pośpiechu pościeliłam łóżko i biorąc wszystkie potrzebne mi rzeczy ze sobą opuściłam pokoik. Przeszłam szybkim krokiem korytarz oraz schody, a w ostateczności znalazłam się przed drzwiami wejściowymi. Przez następne kilka minut jadłam śniadanie pogrążona w interesującej dyskusji. Gdy skończyłam opuściłam biały dom i zadzwoniłam do Olivii, która miała się zjawić na farmie za około pół godziny. Część koni była na jeździe konnej prowadzonej przez Dalię. Dzisiaj był weekend, wiec właściciele przyjechali zająć się swoimi pupilami oraz pojeździć, wiec mogłam się spodziewać, ze będzie ruch w stajni. Odłożywszy swoje rzeczy poszłam do siodlarni po sprzęt do mojego konia. Teraz zmierzałam w stronę jednego z pastwisk, gdzie znajdowała się klacz. Widząc mnie przerwała skubanie trawy i nastawiła uszy. Powoli się do niej zbliżyłam i wręczyłam soczyste jabłko. Następnie założyłam fioletowy kantar oraz przypięłam do niego takiego same koloru uwiąz. Udałam się z Carpe Diem na miejsce do czyszczenia gdzie pozostawiłam swoje rzeczy. Gdy podciągałam popręg przy wejściu na wolne pastwisko, właśnie przyjechała Olivia wraz z dobrymi wieściami:
- Francis krzyknęła zdyszana drogą do naszej farmy patrz, co znalazłam w mieście dokończyła.
- Pokarz odpowiedziałam, przejmując od niej kartkę papieru. Było to ogłoszenie informujące o zawodach niedaleko nas. Carpe Diem była już bardzo spokojna. Umiała skakać i kilka figur z ujeżdżenia. To mogła być jedyna szansa Zanieś to do mojej mamy i powiedz, że startuję na Carpe Diem odparłam.
Źródło zdjęcia: www.weheartit.com
Inni zdjęcia: 99% z 1 kronikakrukastop toujourspurEdge of Excess tasteofinnocence1490 akcentova323 przezylemsmierc;) patkigdJa patkigd;) patkigd:* patkigdJa patkigd