Cześć Dziewczyny;*
Przepraszam Was, że wczoraj tu nic nie napisałam, ale przyjechał mój TŻ, a przy Nim wiadomo.. Nie chcę żeby wiedział.. Btw jest kiepsko. Wczoraj i dzisiaj zawaliłam po całości. Nie wiem ile kcal zjadłam, ale było tego masa. Dosłownie jakbym widziała siebie przed dietą. Jestem troszkę załamana.. W dodatku dowiedziałam się że oblałam to kolokwium..;/ Czeka mnie ostateczna poprawka od której zależy czy nadal będę na studiach.. Super. Nie wiem czy ten nagły napad na jedzenie i brak poczucia sytości jest przez nerwy czy coś.. Ale mam dosyć. Jutro biorę się w garść. Ściśle będę trzymać się 1200-1300 kcal, wezmę się za naukę i wiweczorem mam nadzieję, że będę miała czas na ćwiczenia. Wszystko jest jakieś do kitu. Może przez to że jest już ciemno widzę wszystko w pesymistycznych barwach. Mam nadzieję, że jak jutro wstanę będzie lepiej.
W dodatku martwię się, że przy TŻ tracę cząstkę siebie.. Jest kochany i w ogóle, troszczy się o mnie, ale czasem mam wrażenie, że ja się trochę zmieniłam i już nie wpisuję się w jego wyobrażenia, że tylko przed nim gram. Choć w danym momencie tego nie czuję. Tylko czasem nie umiem mu odmówić i biję się w myślach z samą sobą. To bezsensu co tu piszę.. Muszę się ogarnąć..
Jutro będzie lepiej.. Na pewno.