79,3
79,3
79,3
79,3
79,3!!!
Siedzę i płaczę.
Nie mam siły ruszyć ręką.
Wszystko spierdoliłam.
Za godzinę muszę wyjść do pracy, a siedzę skulona ze strachu przed całym światem.
Ale chyba gotowa, chyba w końcu z tego wyjdę...
Sobotnia impreza i znowu wszyscy zarywają do moich koleżanek. A ja siedzę i udaję, że wszystko jest ok. I mam ochotę stamtąd uciec, ale nie mogę, bo marzyłam o tym wieczorze od tygodni... Nie mogę, bo to JA zostałam zaproszona i to JA przyprowadziłam te ładne koleżanki.
Te ładne.
Te szczupłe.
Te obrzydliwie szczęśliwe, bo nie kulą się na krzesłach, by nie widać było ich brzucha.
Te swobodne, nie obciągające sobie krótkiego rękawka jak najbardziej na grube ramiona.
Dlaczego robię sobie krzywdę? Dlaczego znowu do tego doprowadzam? Przecież jestem nieszczęśliwa.
Dlaczego cały dzień myślę o tym, że muszę schudnąć, że muszę poćwiczyć po powrocie z uczelni, a potem tuż pod domem wchodzę radośnie do sklepu i kupuję wszystko, na co mam ochotę?
Dlaczego poddaję się temu chwilowemu szczęściu, jakim jest jedzenie? Czemu nie potrafię znaleźć innej radości w życiu? W momencie, gdy jem, liczy się tylko to.
Nałóg, z ktorym nie potrafię zerwać.
Ale muszę. Muszę, muszę, muszę.
Poprzednich wpisów na tym blogu nie bylo :)
Hej, jestem gruba Zuza, ważę 79,3 kg i chcę ważyć 60 kg. Pomożecie mi? Do końca września chciałabym osiągnąć 6 z przodu... :) Kiedyś już ją miałam, ale jakoś tak wyszło... No ale nie poddajemy się! 60 kg do końca roku, pół roku ciężkiej pracy.
Nawet jeśli się nie uda, to najważniejsze, by pójść do przodu. By zmienić swój styl życia, przestać się obżerać, jeść regularnie. Dużo owoców i warzyw!
Następne ważenie - 22.06 rano.
A teraz czas się zmierzyć :) Zaczynając od dołu:
Łydka (w najszerszym miejscu) - 41,5 cm
Udo (w najszerszym miejscu) - 64 cm
Tyłek - 109 cm
Brzuch (na wysokości pępka) - 99 cm
Talia - 90 cm
Ramię - 34 cm
Następne mierzenie na początku sierpnia :)
Ruszam do pracy, miłego dnia! :*
Śniadanie: bułka pełnoziarnista z szynką z indyka
II śniadanie:
Obiad:
Podwieczorek:
Kolacja: