Wspaniale, że nadal tu jesteście!
Dalej zadaję sobie ból, oglądając te ohydne zdjęcia sprzed 2 lat. Nigdy nie mogę dopuścić do powrotu tego strasznego tłuszczu. Będę walczyć, nie poddam się nigdy. Motywacji dalej niedużo, ale oby do przodu. Jest i tak dużo lepiej niż przedwczoraj.
Nie potrafię na razie wbić się w tego bloga, nie potrafię pisać konkretów, jestem w takiej początkowej, trudnej fazie, gdy muszę przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Najtrudniej się wziąć w garść.
Jak wyglądało moje życie do tej pory?
Przestałam ćwiczyć. Ogólnie przestałam się ruszać. Czemu? Zawroty głowy, złe samopoczucie, no i te bóle głowy. Duszności, kołatanie serca, bóle w klatce piersiowej - wszelkie skutki uboczne moich super leków. Chciałam chodzić na spacery, ale trudno mi wychodzić z domu + zimno, niechętnie się wychodzi, zwłaszcza z takimi stanami depresyjnymi.
O problemie z jedzeniem już pisałam. Gula w gardle od 7 rano do 17 po południu. Koło 18 zjadałam pół lodówki. Często jakieś podżeranie na wieczór. Śniadania nie jestem w stanie zjeść. Wszystko rośnie mi w ustach i staje w gardle.
Brak jakiejkolwiek chęci do życia, a więc również do pracy nad sobą. Zniechęciłam się do pracy, swoich pasji, związku, spotkań ze znajomymi. Wszystko przestało się dla mnie liczyć. Najważniejsze? Nie stracić przytomności w komunikacji, nie dostać biegunki w drodze na uczelnię, nie zwymiotować na zajęciach. Opanować zawroty głowy, utrzymać się na nogach. Powrót do domu był zawsze sukcesem, jeśli dzień udało się przeżyć bez histerii. Byłam zadowolona i w nagrodę w końcu coś jadłam.
Odechciało mi się wszystkiego. Wszystkie ładne, kupione w zeszłym roku ubrania, leżą odłogiem, a ja chodzę znowu w rozciągniętych, męskich bluzach, w których chowam się cała i znikam dla świata. Na twarz odrobina podkładu i tusz do rzęs. Włosy nie podcinane od pół roku, paznokcie niepomalowane.
Czekam na wiosnę, na słońce, przede wszystkim na rolki. To najprzyjemniejsza dla mnie forma aktywnego spędzania czasu. Niestety, póki jest mokro i zimno, nie będę ryzykować, zwłaszcza że ostatnio przez dwa tygodnie leżałam w łóżku na antybiotyku. Chciałabym dziś zrobić jakąś Chodakowską, ale znowu czuję się tak źle, taka osłabiona, z bólem głowy... Jutro od rana znowu to samo, znowu te koszmarne stany. Ale muszę coś zmienić! Wepchnąć w siebie na siłę jedzenie, najwyżej zwymiotuję, raz, drugi, ale przecież nie będę rzygać wiecznie!
Dobra, idę zrobić sobie kawę, może przejdzie mi ta głowa to zrobię jakiekolwiek ćwiczenia... Dalej proszę Was o wsparcie, moje Kochane <3