Hej Misiaczki! :*
Dzień zaczął się wspaniale, co prawda bardzo późno wstałam (bo do 1 w nocy oglądałam mecz xd), ale wyspałam się przynajmniej :) Na 15 mam do pracy, chcę jeszcze wcześniej trochę poćwiczyć. Po wstaniu z łóżka musiałam iść na chwilę do sklepu niedaleko, ale nie wiedziałam kompletnie, co na siebie założyć... te ostatnie upały bardzo dają mi się we znaki. Mimo że sporo rzeczy kupiłam w Niemczech i na vinted jeszcze w maju/czerwcu, to przez ostatnie 10 dni wszystko już wybrudziłam xd Nie miałam krótkich spodenek ani rompera, a gdy pomyślałam o leginsach to zrobiło mi się niedobrze.
Postanowiłam zajrzeć na półkę z rzeczammi "żałożę, gdy będę chudsza". Zdjęłam z niej te moje słynne dżinsowe spodenki z wysokim stanem, rozmiar 38 i... zmieściłam się w nie :o Zapięłam się na wszystkie guziki bez problemu... Byłam w szoku. Zastanawiałam się, czy jeszcze śpię czy o co chodzi? Zdjęłam je, bo uznałam, że trochę są za krótkie i jak jeszcze schudnę, to sobie je opuszczę ciut niżej, żeby mi tyłka nie było widać :D Przymierzyłam inne, te, które widzicie na zdjęciu. No i właśnie sobie w nich siedzę :) Jest to rozmiar 38, pasują idealnie. Gdy robiłam to zdjęcie, przymierzałam również te białe, ale nie było szans się dopiąć :)
Kocham widzieć efekty swojej ciężkiej walki! Dzisiaj na 15:00 mam pracę i już wiem przynajmniej, jak się ubiorę :) Jestem taka szczęśliwa, czuję jak niebo się do mnie przychyla. Ważę niewiele ponad 70 kg, co już w ogóle mnie nie przeraża. Gdyby ktoś zapytał, ile ważę, pewnie bym normalnie odpowiedziała, że 72 kg. Ale nie mówię swoim znajomym, bo wiedzą, że schudłam już ponad 18 kg i by sobie obliczyli od razu poczatkową wagę, a tego na razie nie chcę.
Generalnie czuję się tak, jakbym była już na ostatniej prostej. Bo czuję się coraz lepiej w swoim ciele. Zaczynając tę trudną walkę wiedziałam, że tak właśnie będzie. Że co prawda dążę do 60 kg na wadze, ale ważąc już 65-70 kg będę szczęśliwa, że po pierwsze tyle już osiągnęłam, a po drugie że moje ciało nie wygląda już tak tragicznie.
Chcialabym teraz napisać coś ku motywacji tych, którym nie wychodzi, które opuszcza motywacja, które nie mają siły do walki:
W trochę ponad 200 dni zmieniłam swoje życie. Mnóstwo pracy jeszcze przede mną, ale już teraz jestem szczęśliwa i czuję się naprawdę nieźle ze swoim ciałem. Nie jestem największa, jestem przeciętna. Ludzie mijają mnie na ulicy i nie mogą pomyśleć "ale gruba!". Jestem normalnych gabarytów dziewczyną, która przez nerwy w sesji przytyła parę kg ;) Nie biorę już największego rozmiaru w sklepie. W ogóle nie patrzę za bardzo na rozmiary, bo 40 zawsze się znajdzie. Noszę krótkie spodenki i bluzki bez rękawów, nie topię się w upale. Jest kilka dziewczyn w moim towarzystwie, które są grubsze ode mnie albo mojej "objętości" :) Czuję się normalnie. Tego właśnie chciałam. Mam lepszą kondycję już chude koleżanki. Nie bolą mnie stawy, kości, kręgosłup. Z kimkolwiek nie spotkam się - każdy podziwia moją przemianę. Codziennie słyszę gratulacje, miłe słowa. I to wszystko ja, ja tego dokonałam!
Czy nie warto? 215 dni temu byłam najbardziej nieszczęśliwą dziewczyną w Polsce. A teraz czuję się osobą, która odnosi wielki sukces i wygrywa sama ze sobą. Wkrótce będę taką, jaką zawsze chciałam być. Minie pewnie jeszcze 100-150 dni... ale już dziś mówię Wam: JESTEM SZCZĘŚLIWA! Jestem szczęśliwa ze swoim ciałem, coraz bardziej je akceptuję, coraz częściej chcę je pokazywać. Dużo nie trzeba... było ciężko, ale było warto! :)
Dziś czuję się najlepiej! Idę poćwiczyć, a później biegnę do pracy :) Życze Wam wspaniałego dnia i dużo samozaparcia :*
10:30 - 2 kromki z piersią z indyka, surówka z kukurydzy, ogórka, pomidora z jogurtem
13:00 -
16:00 -
19:00 -
21:30 -