Hej Kochane... :*
Jestem skonana po prawie 20 godzinach w autokarze... miałam nic nie pisać, ale zerknęłam na to zdjęcie, które zrobiła mi @wearefailures 3 dni temu... a potem pomyślałam "a zobaczę to, do którego miałam porównać!". Zobaczyłam i popłakałam się. No popłakałam się tak, jak dawno nie płakałam. Nie wiem sama, czy z radości, czy z litości, czy może ze wstydu? Nadal niepojęte jest dla mnie, jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu. Gdy patrzyłam na to drugie zdjęcie pojedynczo, widziałam u siebie mnóstwo wad, grube ramiona, niezgrabne nogi, te wałeczki na plecach też wystają... a teraz w zestawieniu ze zdjęciem sprzed roku widzę, ile osiągnęłam... jestem z siebie TAKA DUMNA!
Szkoda, że nie mogę Wam pokazać zdjęcia z twarzą... na pierwszym smutna, ponura, jakieś oklapłe wlosy... na drugim uśmiechnięta, pełna energii :) Jestem taka szczęśliwa, że tyle osiągnęłam... to zestawienie dodało mi sił, na maksa zmotywowało do dalszej walki! I mimo że nie dam rady już dziś poćwiczyć ze względu na ogromne zmęczenie, ból mięśni po niewygodnej podróży i ból głowy, to od jutra intensywna walka... żebym za rok musiała sobie tę sukienkę przytrzymywać przed zsunięciem się z ramion :)
To dopiero nieco ponad połowa drogi... ale ja już jakby z górki... dziewczyny, do roboty! Nic się samo nie zrobi! Wszystkim biernym czytającym, jeszcze nie zmotywowanym, życzę postawienia grubej kreski i rozpoczęcia od nowa... tak jak ja w grudniu! I życzę Wam byście za parę miesięcy zestawiły swoje dwa zdjęcia i popłakały się, jak ja, ze wzruszenia, bo to wszystko WASZA CIĘŻKA PRACA! Ja tym zdjęciem udowadniam, że wykonałam jej bardzo wiele. I wykonam jeszcze więcej!
Idę teraz spać, bo padam... jutro mam zamiar spać dłuuuuuuuuugo, a po przebudzeniu zjeść śniadanko, zrobić sobie pyszną, gorącą kawę i usiąść do Was, przeczytać, nadrobić zaległości :) Cieszę się, że jestem już z Wami na stałe :*