nie poszłam dzisiaj do szkoły. nie poszłam też do tego psychologa. powiedziałam, że nie idę i już!
matka o dziwo nic nie powiedziała. fuck yea. jak na razie zjadłam na śniadanie gorący kubek grochowa
i wypiłam kawę z mlekiem i słodzikiem. dzisiaj chcę się zmieścić w 400.
na wadze 51,6kg. nie jest źle. fajnie, że z fizyki jestem nieklasyfikowana a w przyszłym tygodniu koniec semestru ;x
zajebiście. czyli czeka mnie kucie. dużo kucia. potem zedytuję. idę Wam trochę pokomentować.
chudego ;**
edit. 20:37
nie poszło do końca jak chciałam. miało być do 400kcal, ale wyszło ponad 500,
a to dlatego że matka kazała mi zjeść cokolwiek na obiad - wybrałam warzywa na parze.
bilans na dziś:
ś; gorący kubek (76), jabłko (50)
2ś: 2 jabłka (100), talerz zupy grochowej z torebki (60)
o; warzywa na parze (243)
razem; 529kcal
mimo wszystko nie jest najgorzej :)
usprawiedliwia mnie trochę to, że dzisiaj bardzo dużo się nachodziłam.
zaraz porobię jeszcze jakieś brzuszki i idę spać, bo jestem baardzo zmęczona.
trzymajcie się chudzinki ;*