you're so sad, maybe you should buy a happy meal ?
olsztyn wita śniegiem i mrozem, mnóstwem pretensji i świecącymi pałami pod ratuszem. dobrze tu być, mimo wszystko. choć na chwilę.
uczę się dojrzałości. odcinam głowę jednemu problemowi, bach! wyrastają trzy kolejne, klnę, odpalam następnego papierosa i stawiam im czoła. czasem jest ciężko, czasem ulicami płyną łzy jak fiszowy sto procent naturalny sok pomarańczowy, ale to przecież tylko chwila. słodki smak truskawkowego szampana pozwala nam zapomnieć, że za drzwiami czeka dorosłe życie. podajemy sobie butelkę, siedząc na parapecie liczymy gwiazdy i cieszymy się, że mamy siebie nawzajem. że trzymamy się za ręce, przeskakując największe kałuże, w których odbijają się twarze tych, których wolelibyśmy nie pamiętać.
uczę się szczerości. łapię Cię za rękę i drżącym głosem, odwracając wzrok, wyrzucam z siebie żal z nadzieją, że zrozumiesz. rozumiesz. zawsze, choć to czasem boli. wychodzisz, a ja biorę głęboki wdech i jestem z siebie dumna. jak małe dziecko, które cieszy się z udanej babki, mam satysfakcję przezwyciężenia kolejnej słabości.
przywiązuję się, kocham, tęsknię, zależy mi, staram się, buduję, dbam. jestem w związku z życiem i jest 'to skomplikowane' .
a teraz olsztyn, własne łóżko, pomarańcze, litry herbaty, książki, odzyskiwane systemu i różano-waniliowa herbata w cafe biba. cztery dni wolnego od bycia dorosłą.
/ natomiast jakość photoblogowa..
katarzyna gidzińska hipster photography.