tak bardzo chciałbym widzieć Cię więcej, trzymać za rękę, kopać powietrze, opowiedzieć Ci, jak bardzo zwariowałem.
ledwo przestałam gubić się na własnym osiedlu, zdążyłam wplątać się w dokladnie tak skomplikowane relacje, jakie miałam nadzieję zostawić pięćset kilometrow stąd. zaczyna mi czegoś brakować, kiedy zbyt długo Cię nie widzę i martwi mnie to niezmiernie, bo to nie tak miało być, bo miało być szczęśliwie i bez jakichkolwiek zobowiązań czy uczuć wyższych. wrocławska złota jesień jest piękna, pokazujesz mi ją w sposób który czyni ją jeszcze wspanialszą, śmiejąc się i rzucając we mnie liśćmi w październikowym słońcu, przedstawiasz mi miasto stu mostów z zupełnie innej perspektywy, troszczysz się i dbasz, a ja zaczynam niepokoić się, łapiąc Twoje powłóczyste spojrzenia w tramwaju i czując zbyt delikatny dotyk, kiedy wyjmujesz mi liście z włosów. to nie tak miało być, pamiętasz ?
codziennie rano siadam na balkonie, którego nie mam, z kubkiem kawy i papierosem. codziennie rano przez cztery i pół minuty tęsknię i czasem nawet łapię się na głupiej myśli, że nie powinno mnie tu być. chwilę później wychodzę z domu i cały ten zły czar pryska, znowu mijam zaspanych filologów palących w mojej bramie, kupując wodę i snickersa w żabce spotykam tego samego pana, na ktorego wpadłam ostatnio w tramwaju o piątej rano i ktory uśmiechnął się do mnie ciepło ze słowami " nie spać, nie spać! miłego dnia. ", znowu bez śniadania pędzę na magiczny autobus studencki, który uwielbia spóźniać się dwadzieścia minut. a w przerwie między zajęciami wystawiam twarz do słońca, zamykam oczy i czuję się szczęśliwa. to moje miejsce, pomimo zamętu w głowie i sercu, pomimo tego, że nie wiem czego chcę, a nieodpowiedzialność, ktorą ciągle grzeszę, mnie przeraża. przecież to wszystko ma tylko jeden cel - przeżyć przygodę!