we could be so good together.
wprowadzasz w moje życie za dużo niepokoju, dotykasz mnie tak pozornie nieistotnie, a jednak zbyt często jak na przypadek. dotyk sprawia, że miękną kolana, że serce próbuje wyskoczyć z piersi, a na język gramolą się słowa, których wcale nie chcę wypowiedzieć. Twoja ręka przypadkiem ląduje na moim biodrze, a ja modlę się tylko, żeby została tam na dłużej. a później się uśmiechasz i rzucasz kilka słów. czuję się jak gimnazjalistka, kompletnie bezsilna wobec tego, co ze mną robisz, zapewne zupełnie nieświadomie. dni wypełniają spekulacje i rozważania , chciałabym żebyś odbierał to tak samo, a jednak tego nie wiem - i w najbliższym czasie nie będę mieć okazji, by się dowiedzieć. to strasznie dziwna fascynacja, w której śnisz mi się, w której myślę o Tobie bez przerwy i czasem nawet mam wrażenie, że jesteś gdzieś tutaj i że patrzysz na to, co robię, a jednak nie rozpaczam z racji tego, że jednak Cię nie ma. że kiedy niewiele mnie to obchodziło, byłeś obok, na przystanku, w autobusie, w sklepie, w pubie, a teraz, kiedy najchętniej miałabym cię w zasięgu wzroku dwadzieścia cztery godziny na dobę, jak na złość Cię nie ma. ani trochę. moje oczy lubią Cię - i to mnie zgubi.
coś się kończy, coś się zaczyna, nic nie będzie już takie samo, wyświechtane frazesy, które nabrały nagle głębszego sensu, właśnie teraz, pośród tysiąca dorosłych, odpowiedzialnych decyzji, między przelewaniem opłaty rekrutacyjnej a zarabianiem na nią. może wreszcie trochę dorosnę, może stanę się bardziej odpowiedzialna, nauczę się gospodarować czasem. może powiem Ci to, co bym chciała. a może znowu zabraknie mi odwagi, bo zwyciężą ją moi nieodłączni towarzysze życia - kompleksy.
tak się bawimy na święcie ulicy, kiedy oczywiście cały dzień jest pięknie, a jak przychodzi pora występu, zaczyna padać. no bo jakżesz mogłoby być inaczej ? zdjęcie przesympatycznego pana z gazety olsztyńskiej, które ukradłam ze strony internetowej tejże.
tak, ja naprawdę mam spódniczkę, ostatnio zdarza mi się to coraz częściej.