Obleśne kolory wkradły się do tego zdjęcia, jakaś taka zielonkawa poświata przywodząca na myśl spleśniałe buty leżące w bagażniku mojego samochodu.
...
Kolejny dzień z serii niepowtarzalnych, ale tak prawdziwie. Budzę się, stwierdzam, że nikogo nie ma w domu, by odpalić muzykę na pełny wolumen, zacząć skakać jak szalona, headbangingować i śpiewać na cały głos. By tańczyć, choć nie umiem, po swojemu, jakośtam, radośnie, dziko i nieokiełznanie. By założyć szpilki i satynowy szlafrok tak po prostu, by zjeść tak oto śniadanie na podłodze,nie jakieśtam stoły, sztućce, ą, ę. To chyba jakiś taki naturalny bunt przeciw dobrym manierom i całemu temu sawłarwiwrowi.
Chociaż...kto powiedział, że jedząc palcami, siedziwszy na podłodze nie można jeść elegancko?
NIe, nie można. Wtedy po prostu delektujesz się chwilą mając w nosie konwenanse.
Proszę o ludzi w moim życiu, z któymi będę mogła siedzieć na dywanie i jeść paluchami pieczonego łososia.
Dobra, może być makrela.
Po tym jak przypaliłam jarmuż, choć bardzo pilnowałam, żeby to się nie wydarzyło stwierdziłam, że partner-kucharz to niegłupi pomysł. Chociaż...makaron z ziemniakami to był pomysł chyba mojego bojfrenda własnie(nazwijmy go Loczkiem, bo ma kręconą szopę).
-Cześć kochanie! Jestem taka wykończona po pracy...
-Cześć słońce, jak dobrze cię widzieć! Przygotowałem coś pysznego!
-Mmmmm....cóż to takiego?
- PYRA Z MAKARONEM.
Nienie, muszę to jeszcze przemyśleć.
Żarciki się mnie dzisiaj trzymają, nie powiem.
Po spotkaniu z kolejnym "duchem przeszłości" stwierdzam, że mam wspaniałe życie. Już nigdy, nigdy nie będę narzekać, nawet jak pan Szejk będzie drażnił mnie do granic wytrzymałości, a Mass będzie bluzgał pod nosem, jak nie będę pamiętać proporcji drinków i będę mieć do zrobienia milion kaw, choć nie potrafię porządnie przyrządzić kapuczino. Przysięgam sobie jak tu siedzę.
DZIĘKUJĘ O NIEBIOSA ZA TAK WSPANIAŁY ŻYWOT. I za wszystkie cudowności, które się wydarzą.
Wszystko się uda. Powoli. Spokojnie. Głęboki wdech i wydech.
AAAACH!
No i taka to podekscytowana postanowiłam pobiec nad morze. Niesamowite uczucie wolności, mnóstwo czasu na uwolnienie się od wszystkich pierdół i lęków.
16 km.
Jutro nie będę mogła ruszyć się z łóżka.
-Mam słabość do męskich zegarków i perfum.
-No to kup sobie męski zegarek i noś męskie perfumy.
No tak, życie jest przecież takie proste.
Wolna jak ptak. Taaakie mam skrzydła, o TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKIE.
Piosenka dla ptaka- Grzegorz Turnau