Ha.
Nie ma to jak spędzić ostatni dzień w swoim towarzystwie. Szwendać się bez celu. Posiedzieć przy kawie, słuchac muzyki, poczytać o silnikach, dodżwajperach, porszakach, krajslerach i micubiszi. Zjeść ciasto marchewkowe i pozwolić myślom płynąć. Siedzieć w parku i gadać do wiewiórek.
Kupiłam nowy portfel. Podliczyłam wszystkie zarobione pieniążki. Strasznie dużo wydałam na jakieś pierdoły... Nic to, nie ma co się oglądać. Mam to co mam, od stycznia trzeba będzie po prostu więcej pracować i wydawać mniej. Skupić się. Wyrzucić z głowy całą resztę śmiecia. Choć nie jestem pewna czy coś jeszcze tam zostało.
Nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem taka jakaś bezemocjonalna. Czuję się, jakbym była obserwatorem zdarzeń, odhaczam dzień po dniu, nie angażuję uczuć.
Normalnie straciłabym głowę, serce, duszę, umarłabym po stokroć.
Ale nie. Jestem w stanie podsumować wszystko uśmiechem i wzruszeniem ramion.
Jestem po prostu miła, choć i to niebawem zmieni się w obojętność.
"Proszę mnie tylko za bardzo nie lubić". Cichobądź. "Cichobądź". Oj, cicho bądź.
Ktoś tu kogoś lubi? Ledwo znoszę. Człowiek o wielu obliczach. Kalejdoskop.
Sama w sumie nielepszaś.
Bądź człowieku miły, dostań po głowie. Okaż trochę uczucia, zostań sfurczany i obwarczony. Uśmiechaj się, bądź uznany za wariata.
Harvester zaliczony. Ogłaszam koniec wesołych wypadów. A jak wpadnie ci do głowy jakiś taki pomysł, okręć się siedem razy dookoła własnej osi, uderz głową w ścianę trzy razy, zacmokaj, poklep się dwa razy w kark. Jeśli nie przejdzie- idź do Bena, opowie ci jakiś dowcip i od razu zrobi ci się raźniej.
'I wtedy postanowiłam..."
Szlag. Będzie mi tego brakować. Tak po prostu. Jedziesz i wiesz, że zaraz zgaśnie silnik i skończy się przygoda. Stoisz i nie masz najmniejszej ochoty iść. Za chwilę każde pójdzie w swoją stronę.
Do końca zycia będziesz pametać ile ktoś dobrego zrobił dla ciebie, nawet o tym nie wiedząc. Kolejny anioł na drodze.
Plac zabaw. Noc. Szaliktalib. Śmiech. Huśtawki. Spacer środkiem drogi. Park. Żeberka. Ale. Rozmowa. Milczenie. Muzyka. Bańki.
Chciałabym czasem rozciągnąć czas.
Walczyłam ze sobą i światem, by nie wracać do Polski. Szukałam noclegów, chciałam jechać do Szkocji, pytałam, dowiadywałam się...a i tak nic z tego nie wyszło. Powrót jest mi po prostu pisany.
Może wtedy okaże się jak wiele i niewiele się wydarzyło?
Skończ te rozmyślania. Trzeba twardym być a nie. Za dużo analizowania.
Choć lepiej pozbyć się tego w takim miejscu jak to, niż kotłować w sobie.
Żyć z dnia na dzień, niczego nie oczekiwać, robić swoje jak najlepiej.
Dwa i pół miesiąca.
Ale będę mieć ubaw czytając to za rok.
Uojezu, spotifaj wynalazł mi jakąś szwabską piosnkę.Ludzie, nie, stop, błagam.
Lepiej posprzataj pokój.
łoooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo, ale hicior
High-Lighthouse Family
Wytatuowane gotycką czcionką na plecach:
KTO GRA GRUBO, WYGRAĆ MUSI