w bańce mydlanej pomieszkuje czasami mój umysł,
w ramach ucieczki przed realiami życia
nie przyzwyczaję się
do ciszy serc i jednego bicia
strachu przed dłonią
do śmierci przez przymrużenie powiek
do urwanych dźwięków
i trzepotu rzęs
niepewność chwili
emisja osobowości
przecież jestem jak przewidzenie
mało mi wspólnego z życiem
doczesnym
ulatuję wraz z ostatnim oddechem
przybrana w atramentową koszulę
do nieba
i czasem tylko zahaczam o grzbiety gwiazd
by przypomnieć złotym drżeniem
że jestem
że byłam