Pomijając to, że dzisiaj nie mam humoru aby cokolwiek nagrać na YouTube postanowiłem coś napisać.
Witam,
nie ważne czy macie lat 10, 17, 35, 69 czy 100.
Każdy z Was zastanawiał się choćby przez chwilę czy istnieje życie po śmierci.
Czy faktycznie po ostatnim tchnieniu ujrzymy bramy niebios i zobaczymy sympatycznego dziadka
otwierającego nam oczy na obiecany za życia "raj".
Jakbym miał własnymi słowami zinterpretować słowo "raj" nazwałbym je miejscem wolnym od wszelakich problemów, miejscem gdzie każdy jest kim chce, kiedy chce oraz z kim chce w dowolnym wymyślonym przez nas miejscu.
Czy może jednak nie ujrzymy nic?
Pustka?
Nicość?!
Czy do tego dążymy ? Żyjemy w tym brutalnym świecie aby potem ujrzeć nicość?
W takim razie po co żyjemy? Do czego zmierzamy?
Czy naszym celem jest przezwyciężyć ciężar życia aby po śmierci do końca wszechświata "żyć" w wymyślonym przez nas miejscu?
Możliwe, że tak.
Przynajmniej takie jest moje zdanie.
A jakie jest wasze?