To dość daleko, jakby na to nie patrzeć... Prawie najdalej, jak tylko można. A jednak -odległość - to wciąż pojęcie względne.
O, ironio!
Paruję.
I bynajmniej nie spalam przy tym żadnych kalorii. Ale paruję. Razem z ziemią. Parujemy obie. Ona - od natłoku gazów (? związków ogranicznych? czego?). Ja - od natłoku myśli (?).
Byłoby miło, zaprawdę miło... Gdybym potrafiła wyjaśnić sobie (albo komukolwiek) - nad czym tak się głowię.
Dochodzę zatem do wniosku, że myśli są jeszcze zbyt daleko od wyjaśnienia.
"A jednak - odległość - to wciąż pojęcie względne"
kiedyś zrozumiem, tak sądzę.
Tymczasem zatęsknię raz jeszcze za:
- smakiem kawy i papierosa na kromalskim tarasie
- delikatnym szumem piwa w głowie na szezlongu w kuchni
- zapachem lakieru do paznokci w CICHYM kącie
- dotykiem czarnej sierści Leona
Nie mogę się doczekać chwili, w której znowu będę miała dokąd iść, wychodząc z domu...