photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 PAŹDZIERNIKA 2009

Od razu uprzedzam, ten fragment poniżej to moje dziwne wywody, prawdopodobnie nie zawierające w sobie większego sensu ani przesłania. Podkreślam, nie jest to nic istotnego, chcę jedynie zebrać to i owo do kupy, żeby móc o tym spokojnie zapomnieć, i wrócić do tego kiedyś. Jutro pewnie bym napisała to wszystko inaczej, za tydzień zapomniałabym co chciałam napisać, a za miesiąc będę się dziwić, jak mogłam to wyrzucić z siebie na światło dzienne.

 

Odliczanie do koncertu, czekanie.. później nadchodzi właśnie TEN DZIEŃ, tak długo wyczekiwany.

Jak mnie kto pyta, jak było, odpowiadam "super" tudzież "świetnie", chociaż te słowa w ogóle nie odzwierciedlają tego co czuję. Tam trzeba było być, żeby wiedzieć. To było niezwykłe przeżycie, choć z pozoru wydawałoby się tak normalnym. Dla mnie wszystko było oczywistym, a zarazem tak innym. Zupełnie jakbym stała na granicy dwóch światów, których nie umiem nawet określić.

Ostatnio, gdy przyszedł czas na dziwne myśli, zastanawiałam się, jak takie widowisko odebrałyby osoby "z zewnątrz", nie związane kompletnie ze sceną VK ani nie znające japońskiej muzyki. Sam image zespołu, sposób poruszania się na scenie w połączeniu z muzyką niosącą jakieś przesłanie... ręce fanów wyciągnięte do muzyków, byleby któregoś dotknąć, towarzysząca temu... euforia? Wszystko jak jakiś obłęd.

Targają mną jeszcze przeróżne emocje, to szczęście, to smutek, zmęczenie, a może nawet swojego rodzaju niedosyt. Tak, ten czas po koncercie, taki przenikający smutek, przeplatający się z wielkim szczęściem. Bo jest się z czego cieszyć. Właściwie to jestem przeszczęśliwa po każdym koncercie. Ale gdy się skończy, to wracam do rzeczywistości. Zupełnie jakby to było jakimś nierzeczywistym przeżyciem. I wraca codzienność... po tylu emocjach - których doświadczam nawet w trakcie słuchania samych nagrań - wypada ona po prostu szaro i mętnie. Próbuję jak najdłużej zatrzymać w sobie wspomnienia, przeżywać wszystko w sobie jeszcze raz. Po jakimś czasie wszystko wraca do 'normy', jeśli normą jest to, co dzieje się na co dzień.

 

Czasami naprawdę wkurza mnie tzw "FANDOM" składający się z głośnych, buntowniczych i każdy wie jakich jeszcze osobników. Chociaż wiem, że też potrafię tak się zachowywać, taka być. Tak po prostu się dzieje, i ja to rozumiem, ale to, że zachowuję się tak, jak osoby, które mnie bardzo wkurzają, dopiero jest irytujące. Poza tym, niektóre z takich osobistości po prostu zaburzają moją, wyidealizowaną pod pewnymi względami, wizję tego nierzeczywistego światka. Bo ja chcę, żeby on taki był. Taki niezwykły, jakby faktycznie całkiem zmyślony, ale taki który jednak jest, bo to wszystko się dzieje naprawdę.

To powyżej własciwie nie ma kompletnie żadnego sensu, i pewnie też żadnego powiązania z tym co zaraz napiszę: że to wszystko kręci się wokół muzyki, która jest dla mnie wyjątkowa?

Przed chwilą uświadomiłam sobie, że to już jest 4 rok, odkąd pierwszy raz zetknęłam się z j-music.

 

Do tego wszystko, coraz częściej zastanawiam się, czy aby przypadkiem nie jestem niezrównoważona psychicznie.

Chyba powinnam w końcu coś ze sobą zrobić. 

 

Dość długo to pisałam, mam nadzieję że tego nie skasuję, póki nie zapomnę i nie przypomnę sobie na nowo. I jeszcze raz podkreślam, nie brać tego zbyt dosłownie.

Komentarze

noeru przez Ciebie tylko je teraz pale. :x
___
mysle, ze kazdy z nas przezywa to podobnie, jak Ty, tylko kazdy inaczej radzi sobie z codziennoscia. dla mnie koncerty to cos cudownego, ale pozniej wszystko wydaje sie tylko pieknym snem.
a fandom... chyba wiesz, co o nim mysle.
18/10/2009 21:54:35
nyahiru < 3333333
16/10/2009 21:43:21
dorokto :*
13/10/2009 16:13:23