Mowisz, ze jesli umialbys latac, nigdy nie zlecialbys w dol.
Twoje oczy stworzone sa, aby patrzec w to blekitne, blekitne niebo.
Zrozumieles juz, czym jest smutek.
A teraz pojmujesz, czym jest bol
To, co czuje do Ciebie...
... musi zostac wyrazone w slowach.
Jezeli obudzisz sie w niezanym dla Ciebie swiecie...
... to rozwin swe skrzydla i po prostu lec!
Mowiesz, ze jesli umialbys latac, nigdy nie zlecialbys w dol.
Twoje oczy stworzone sa, aby patrzec w to blekitne, blekitne niebo.
Jezeli jestes w stanie to zrobic, znajdziesz to, czego szukasz.
Probuj wiec uwolnic sie.
I latac po blekitnym, blekitnym niebie.
Dzisiaj tak przegladalem swoje zasoby na kompie, i znalazlem opowiadanie ktore kiedys pisalem z kolega ...
... a to fragment opowiadania
Nosveratus wyczul, ze cos poszlo nie tak. Postanawia osobiscie wkroczyc do akcji. Podszedl do uchylonej bramy zakonu, gdzie owczesniej wyslal swoja elite, aby zlapali zdrajczyni - Ingrid. Niestety Nosveratus nie wyczuwal swoich podopiecznych, nikogo. Szedl wzdluz dlugiego, ciemnego korytaza depczac ciala martwych mnichow. Zblizajac sie do ostatniej, najciemniejszej celi zdawal sobie sprawe, ze nie jest pusta. Wszedl doo srodka i rozejrzal sie. W ciemnosci Nosveratus, tak jak i reszta wampirow, widziala owiele lepiej. Ciemna mala cela z brycza pod sciana, bez okna byla przesiaknieta krwia ludzka. Nagle cos sie odezwalo, Nosveratus podszedl pod brycze, wykonal szybki i zdecydowany ruch reka, a brycza wyladowala na przeciwleglej sciane. w miejscu, gdzie stala wczesniej brycza, na ziemi lezal mezczyzna. Dobrze zbudowany, niski stekajac z bolu. Nosveratus wiedzial, ze jest to jeden z mnichow, ktory wlasnie przechodz transformacje w jego poddanego. Wyjol zza pazuchy fiolke z fioletowym plynem i wylal jej zawartosc na szyje meszczyzny, gdzie byly slady ukaszenia. Meszczyzna zaczol szarpac sie z bolu, rana zasklepila sie oraz przyspieszyla transformacje. Meszczyzna oprzytomnial, spojrzal na Nosveratusa, nie wiedzial co sie dzieje.
(...)
Bylo pare minut po polnocy, kiedy Nosveratus wraz z Abeladem staneli na wzgorzy nieopodal miasteczka. Belfort bylo malym, spokojnym miasteczkiem, jego mieszkancy nawet nie spodziewali sie jaki los ich czeka. Nosveratus stanol w bez ruchu, stal tak dluzsza chwile, podniosl prawa reke, dlon zacisnol w garsc, wszystkie latarnie, oraz swiatla z domow zgasly, zgiol reke w lokciu, tak jakby chcial cos przyciagnac do siebie, wypowiedzial magiczne zaklecie, uklekl. Abelad przygladal sie temu przedstawienia z niedowiezaniem, aczkolwiek z ciekawoscia. Nagle nad miastem pojawila sie czerwona zorza, Nosveratus wstal i wykonal kolejny gest rekoma, tak jakby chial czyms rzucic w kierunku miasteczka, w tej samek chwili miasteczko stanelo w plomieniach, odczuwalne takze bylo trzesienie ziemi, ziemia pod Belfort rozerwala sie w pol, dzielac je na 2 czesci, wtem z krateru zaczela wyplywac lawa. Po paru chwilach wszystko sie uspokoilo, Abelad nie wierzyl w to co sie stalo.
a nawet 2 fragmenty :) moze kiedys wroce to tego =p
Special PZDRO dla Z0cim'a
z ktorym to pisalem wlasnie =p
Moze sie dokopiemy do reszty :)
Pozdrawiam wszystkich ktorzy wiedza
ze zycie jest po to aby sie nim cieszyc