Po pierwsze:
POLĘDWICAAAAAAAAAAAAAAAAA!
A po drugie, trzecie i sto osiemdziesiąte czwarte:
Pięknie, no normalnie pięknie.
Wódka + szisza + tabaka + Inertia Creeps = odjaaaaazd.
To był przepiękny wieczór. Dawno się tak nie czułam.
A potem był piękny dzień, NAJCUDOWNIEJSZA NA ŚWIECIE surówka, czy sałatka, czy nie wiem jak to nazwać, własnoręcznie zrobiona przez Nati i ogólnie pyszny obiad.
Tak okropnie tęskie za wakacjami 2009 T.T Już to pisałam, ale te tosty i parówki były najlepsze na świecie.
I di-di-di-didżej ugniata ciastooo, czas nie liczy dziś sieeee, załóż najlepszy biuuust, weź makijaż i już ruszaj w ciastooo, ej w ciastoooo! <3
Come on let it shake what your mamma gave ya!
I jeszcze pare innych rzeczy ;P
A tak poza tym, to wczoraj, obsypując sie obsikanym przez milion psów styropianem na rokitnickich łąkach, doszłyśmy do jakże wspaniałego pomysłu, żeby zrobić listę rzeczy które musimy zrobić.
To znaczy coś tam było o rowerach i czechowicach, o namiotach, koniach, wesołych miasteczkach i chyba czymś jeszcze.
Ogólnie to puenta z ostatnich trzech dni brzmi:
Jezus był owadem.
I po chwili białym bzem (styropianem) udekorował włosy jej.
I zagadka na koniec - Jaś miał 5 jabłek, 2 zjadł, 2 oddał koleżance i poszedł sobie kupić 2 gruszki. Ile bananów ma Jaś?
Pozdhrrraawiam Natalę. Tak jak obiecałam. I jak obiecałam, napiszę też, że ta głupia Natala ciągle zabierała mi sziszę. NIENAWIDZĘ JEJ.
A, przypomniało mi się. Jestem najnajnajnajnajnajnajnajnajnajnaj, booo - umiem robić kółka z dymuuuuuuu! Umieeem! xD
Madziaaaaaaaaaaa! Nie zapomniałam, miałam nadzieję, że nie czytasz mojego fotobloga! Kocham Cięęęęęęęęęęęęęęęęęęęę! :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*