No cóż, statystyki nie są dobre. Prognozy dla przyszłości tego blogu również. Próbuję po raz milionowy. Nie wróżę temu sukcesu. No ale chuj. Ostatni raz zamieściłam tu coś w lipcu/sierpniu zeszłego roku (czuję się jak na spowiedzi...? why?). Brak konsekwencji, zupełny brak konsekwencji. Od lipca właściwie nic się nie zmieniło, prócz tego, że szukam nowej pracy. W zawodzie ba! Czas zostać szalonym chemikiem i wygrać Nagrodę Nobla!
Ile razy reaktywowałam tego bloga, tyle samo razy miałam ochotę go usunąć. Ale nie, SENTYMENTY. Mam tu jednak parę fajnych zdjęć.... Z czasów kiedy byłam dzieciakiem... I parę dziwnych tekstów, które napisalam. A teraz? Teraz jesteśmy dorośli. Kiedy to się stało? I jak to zatrzymać?
Jako, że od jakiegoś czasu modne jest pisanie o pierdołach to może też spróbuję.
Od wczoraj jestem na diecie. Tak, bo zdrowe odżywianie też jest trendi. Płaski brzuch, jędrny tyłek i smukłe ramiona też. A ja się starzeję i muszę trzymać formę. Ale nie zostanę wegetarianką albo weganką. No bo kurwa bez przesady. Weganie mnie wkurwiają. Wegetarianie mniej, oni przynajmniej się nie katują i jedzą jajka (kocham jajka!), sery itd. No a biedni weganie? Co oni mają jeść?
I te oszukiwanie siebie. Dlaczego jeść kotlety sojowe, pasztety sojowe, parówki sojowe, BURGERY SOJOWE? To nic innego, tylko gorąca tęsknota za mięsem. Boczkiem. Kotletem schabowym. Nie zrozumiem nigdy. Nieważne.
Dzisiaj zjadłam owsiankę z bananem, jabłkiem i kawałkami migdałów. Nienawidzę owsianki. Tylko te trzy ostatnie rzeczy uratowały mój poranek. Ale będę ją jadła dalej. Bo zdrowa ble ble ble. No dobra, na pewno zdrowsza niż codzienna jajecznica z kanapkami (ale ja tak kocham jajka...). Ale chleb robię sama, nie ma to tamto. Jest pyszny, razowy, żytni.
Na obiad jeszcze nie mam konkretnej koncepcji. Na pewno będzie puree z groszka zielonego i wątróbka. Nie jestem pewna co do dietetyczności wątróbki. Ale trudno, jest zajebiście zdrowa i ma dużo żelaza, a ja muszę, bo mam anemię. Taką tam lekką. Od zawsze. I od zawsze nienawidziłam wątróbkę. A teraz... Spróbowałam ją przyrządzić z tydzień temu po raz pierwszy od stu lat. I nie przeszkadza mi, jest całkiem spoko. Miałam nadzieję, że z owsianką będzie to samo. No nie da się lubić wszystkiego no.
A na zdjęciu moja przyjaciółka balkonowa. Albo przyjaciel. Kto tam wie.