''Ty to nazwij jak chcesz, potrzebuję detoksu, rezurekcji
Potrzebny mi lek, choć kropla porzadku w morzu chaosu, który już mnie męczy
Mam dosyć już marnowania energii na bzdety bez znaczenia
Zbyt wiele rzeczy nie daje mi nic, a tylko coś ze mnie zabiera
(...)
Jeżeli byłeś tu, gdzie ja albo nadal tu jesteś
Jeśli patrząc na siebie mówisz: "to już nie ja, umarło coś we mnie i nic mi się nie chce"
Nim zaciśniesz tę pętle na szyi, połkniesz te kilka tabletek w chwili,
Kiedy Cię dopada zwątpienie wylicz choć jeden raz kiedy świat Cię zadziwił
Wiem, czasem to wredny skurwiel, raczej nie siedzi potulnie
I kiedy już plecak masz pełen wkurwień dorzuci chętnie furię
Cóż, tak już jest, nie szukam w tym głębszego sensu
Wkurwiam się też, ale trzeba to przyjmować po męsku
Jak chce się przyglądać pięknu, jak chce się oglądać w dzień
Czasami trzeba pokonać sporo lęków, czasami dostać w łeb
I to jest okej, chociaż czasem to trudne, to nas uczy pokory...''
trygonometrio... nienawidzę Cię.