takie nasze, wesoło było. zrobiłam się strasznie nerwowa. wrr. one more high to decay my nervous... ostatnio to zdanie jest moim życiowym mottem. pewnie niektórzy mnie za to skarcą, bardzo mi jest przykro z tego powodu. wrzystkie narządy wewnętrzne mnie bolą... codziennie źle się czuję. nudności, bóle głowy, brzucha, ospałość. ostatnio nawet szybciej zasypiam, a nie tak jak wczesniej, że po nocach siedzę i robię cokolwiek, bo nie mogę spać. brakuje mi czegoś... o tak. chciałabym "tak" jeszcze raz budzić się i zasypiać. to było przyjemne uczucie, tylko przez ten czas zapomniałam już jak to jest. przypuszczam, że nieźle się poprzewracało mi w głowie od ostatniego czasu i przez to mój charakter i pewne poglądy na wszystko obróciły się o 180 stopni. chyba nie jest to ważne. w szkole ciekawie... no może oprócz pewnych osoób co wiecznie szukają problemów. powidziam te osoby, że mają taki zapał do kłócenia się, bo mnie takie wyzywanie na siłę męczy. to też nie jest w sumie ważne. to może teraz jakieś pozytywy? 7. grudnia jedziemy do drezna<3 a tak szkolnie to kocham wszystkie przerwy. takie przerwy, z takmi osobami chciałabym mieć zawsze! andrzejki nie wyszły, ale znajdzie się jeszcze jakaś okazja! oceny coraz lepsze. oby tak dalej, heh... generalnie to wcale nie jest mi teraz smutno, i wcale nie mam zadań na jutro, a tak bardzo chciałabym jakieś zrobić. taa. w każdym razie zamulammmm przy floydach i chyba zaraz usnę przy laptopie. ja już chcę jakieś wolne (na szczeście jutro piątek.), samotne wieczory przy PLL, z moją herbatą (ciepłą!) i pod kołdrą... nic nie robić. o tak. tak w ten weekend zrobię, a raczej nic nie zrobię. tak.