Siema wszystkim razem i każdemu z osobna.
Tutaj Barii. Dostałem sobie banalnie proste passy od Karii, byłem spragniony photobloga. Jednak własnego nie założę, brakuje mi systematyczności. Ten ryj wyżej jest mój, niestety. Mam 17 lat, skończone żeby nie było (rocznik '93, więc 18nastka przede mną). Czemu tu jestem? Sam nie wiem, ale ta różowa czcionka na czarnym tle jest słitaśna. Czym się zajmuję, pewnie chcecie wiedzieć. Jestem muzykiem, poetą, fotografem, kolarzem, psychologiem, i Bóg wie czym tam jeszcze. Brzmi zachęcająco? Fajnie. Nie jestem z GW, więc - koleżanki Karoliny - zapoznanie mnie graniczy z cudem. Z charakteru trzeba mnie poznać, żeby móc cokolwiek powiedzieć. Bywam wszelkim człowiekiem - raz jestem tak miły, że aż mdli od tego słodzenia, a raz wystarczy mi jedno zdanie by zniechęcić każdego do siebie. Niby zmienność jest zła, ale chroni od monotoni. Kiedyś byłem zupełnie inny niż teraz, przynajmniej tak mi się wydaje...
Mamy sobie wakacje 2010. Są całkiem przyjemne, niedługo się kończą. Może i dobrze, bo ile można widzieć te same mordy, przerabiać te same tematy i pić to samo piwo. Rok szkolny opiewa w niespodzianki, jakimi są odpytki, kartkówki, przypadkowy fpierdol od dresów czy przeprowadzanie babć na drugą stronę ulicy. Dostarcza to niebywałej dawki adrenaliny, której (przynajmniej ja) w te wakacje nie mam. 3 razy byłem bliski kolizji z autem. Ech, Ci nieuważni kierowcy. Ale i tak ich loffciam, kiedyś się zemszczę. Można powiedzieć, że jestem bliżej niż dalej do spełnienia moich tymczasowych pragnień. Pewnie po 2 miesiącach zachce mi się wakacji, albo krótkiej przewy. Kto wie...
Ogólnie to się wpierdzieliłem Karii na bloga. Wspominałem o tym wcześniej. Najlepsze jest to, że ona o tym wie. Nie miała nic przeciwko. Czyżby mi na tyle ufała? W sumie to nie miałem niczego złego napisać, i tak też się stało (póki co). Jednak dziękuję jej za to, przynajmniej mogłem coś napisać od dawien dawna. Bycie wypalonym wkurza, dobija, odbiera chęć do czegokolwiek itd. To nie jest cool, tak jak Justyna Bimber.
Karii będzie mieć gitarę, o ja! Szok, nowa gitarzystka. Kolejna w tym kraju. Jakby basu nie mogła sobie kupić, albo ksylofonu. Wtedy by należała do mniejszości, bo gitara jest taka popularna i słit, że każdy musi ją mieć. Dlatego ja zbieram na garnki i pokrywki, które niedługo nadzieję na mój allegrowy widelczyk. Dużo miejsca, dużo hałasu, mało widoku - to mnie właśnie rajcuje.
Na dzisiaj to by było tyle. Wiem, że mało kto przeczyta to, bo wolicie oglądać słit focie i czytać jednofrazowe emocytaty, czy coś w ten deseń. Jednak jakby komuś się chciało, to miło mi.
Dziękuję, dobranoc. Barii.
PS: Pozdrawiam Cię Karii i obiecuję, że tu wrócę, pewnie bez mojego ryja. I nie będzie to zbyt szybko.