Wróciłam. Zawsze będę już wracać.
Ważyłam już 55kg, och, jaka byłam szczęśliwa, a potem bum! zemdlałam, bum! lekarz, bum! ważenie - kontrola rodziców i BUM - 58kg AGAIN (mam 174cm).
Ale wiecie co? Nie przytyłam ani centymetra. Doszłam więc do wniosku, że moje diety cud i głodzenie się doprowadza tylko do jednego, zjadam siebie. Uciekają witaminy, ucieka woda, ucieka radość z życia i uśmiech na twarzy.
Powiedziałam sobie dość. Dość mówienia sobie: nie umiem. Dość 58kg wracających jak bumerang po tygodniach na tabletkach i 400kcal. Dość nieperfekcyjności. Dość mnie. TEJ mnie.
Chcę być wreszcie szczęśliwa. Być sobą, a jednocześnie kimś innym, bo ja... z grubymi udami, z wagą "w normie", i nawet ten rozmiar 34 - przecież to nie ja.
W środku jestem krucha i delikatna. Pora pokazać to światu.
Tak więc dziś mój blog ujrzy światło dzienne. Z wami będzie mi łatwiej.
Cześć, to nowa ja. Zgubiłam się, aby znaleźć się na nowo.
(btw. to moje ulubione zdjęcie, tak na dobry początek)