20 lat minęło jak jeden dzień, ostatni czas był ciężki, przygotowania do sesji, aż w końcu nadeszła i w ten weekend ostatecznie się skończyła, zbieram owoce swojej ciężkiej pracy w usosie i w indeksie, nie spodziewałam się tylu piątek i czwórek, zniosę jedną poprawkę bo nie miałam sił się już uczyć do tego egzaminu, z braku wiary w siebie zakładałam ich więcej, ale zdanie socjologii miło mnie zaskoczyło. tyle się zmienia w okół mnie. niedawno świętowałam swoją osiemnastkę, myślałam, że wtedy moje życie diamteralnie się zmieni i stanę się nagle dorosła, dowód w ręce i świadomość pełnoletności.. jednak życzenie przy zdmuchiwaniu świeczek obróciło się poniekąd przeciwko mnie, be careful what you wish for, dokładnie. chciałam żeby w moim życiu się coś działo, no i się działo.. dziś mam 20 lat, nie wiem kiedy to zleciało, nadal jestem dzieciakiem, choć przecież już nawet nie nastolatką, coś tam powoli do mnie dociera, że dorosłość coraz bliżej, nowy etap mojego życia się dopiero zaczyna i jestem ciekawa co przyniesie. co najważniejsze już mam, Ciebie obok. a jednak ciekawi mnie co będzie dalej. ten weekend był jakimś przełomem, ostatnie egzaminy, przemyślenia w autobusie w drodze do i z uniwerku, nie raz szklanki w oczach. świat ma w sobie tak wiele piękna, płaczę sobie ostatnio ze szczęścia i smuci mnie jedynie fakt, że ilość zła w tym świecie tak często przysłania jego piękno i sprawia, że ludzie stają się zgorzniali. sokrates uważał, że chwilowe szczęście jest tylko parodią prawdziwego szczęścia, jakim jest autarkia i eudajmonia, niezależność od świata zewnętrznego, uwolnienie się od pragnień, zwłaszcza cielesnych i trwanie w stanie stałej szczęśliwości i swego rodzaju niezależności od wszystkiego poza swoim rozumem i duszą. i coś w tym jest, jeśli nie ma się tego szczęścia w sobie świat nam tego nie da, nie może nam też niczego odebrać. wśród stosów notatek i milionów westchnień i siarczystych "kurwa mać", jednak wyciągnęłam jakąś naukę z tego wszystkiego. zdążyłam się przyzwyczaić do drugiego świata, do którego uciekam dwa razy w miesiącu, a czekają mnie kolejne zmiany, zaczyna się studiowanie już na moim kierunku i nowi ludzie, nowa grupa.
ze łzami wzruszenia patrzę wstecz na beztroski czas jaki mam za sobą, za ćpunerią i sisterkami, za czasami skateparku, który dziś jest już martwy i pusty i przywołuje tylko wiele pięknych wspomnień, za tym najpiękniejszym czasem mojego życia, za naszym opijaniem samotności z Żabą i barowe życie co weekend, za czasami liceum i najwspanialszą klasą i wychowawczynią na świecie, za wakacjami 2013 i wszystkimi wstecz, za gimnazjum i wagarami na dachu wieżowca, z szampanem, za wszystkimi nowymi odkryciami i doznaniami. bycie człowiekiem to jednak piękna rzecz, im jestem starsza, im więcej pochłaniam bodźców tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak genialnie skonstruowanym i nie raz zaskakującym bytem jesteśmy. zaczynam godzić się z tym, czego nie mogę zmienić i skupiać na tym, co mogę, akceptuję moje szaleństwo, wciąż wracam do przeszłości, ale jako cennej nauki a nie bolesnych wydarzeń czy pięknych, za którymi tęsknię. przede mną jeszcze wiele pięknych chwil, a wszystkie z Tobą są jeszcze piękniejsze. zaczynam myśleć i planować przyszłość, już powoli na poważnie.. wytrwać te 3 lata i będzie kolejna zmiana, której już oboje nie możemy się doczekać. dziś mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwą, młodą kobietą i z uśmiechem i wzruszeniem zaczynam kolejny etap przygody. ze wsparciem najwspanialszych na świecie rodziców i mężczyzny mojego życia oraz przyjaciół niczego się nie boję. znów na przywitanie wybiega ukochany kot, uspia mnie do snu i ociera łzy, również te ze szczęścia. jestem szczęśliwa i uczucia, jakie ostatnio w sobie noszę życzę każdemu - kiedy nagle z oczu płyną delikatne łzy, a wewnątrz rozdziera człowieka euforia i takie uczucie uniesienia.. trochę jak kodeina. tyle, że to nie chemiczne szczęście niszczące w dłuższym rozrachunku, a naturalne, najpiękniejsze na świecie. i niech sobie będzie parodią prawdziwego dla sokratesa.a może to o to w tym chodzi? być może w końcu sama pozwoliłam sobie być szczęśliwa, a nie wiecznie się niszczyć? filozofia jedynie zadaje pytania, bez jednoznacznej odpowiedzi, więc i bez odpowiedzi zostawię te pytania. miłość to najlepszy lek i narkotyk w jednym, dzięki niej uwolniłam się od tego wszystkiego, co miało wspomagać moją zwariowaną egzystnecję i leczyć chorą duszę. wracam do domu świecie, wracam do życia i wciąż mam się dobrze bez znieczulenia, do którego nigdy nie wrócę. i być może to tylko kolejna zasrana huśtawka, ale kocham życie. i cieszę się, że mimo wszystkich tych tragicznych chwil, które wracają czasem w koszmarach nocą dożyłam własnej dwudziestki. w życiu wiele razy zabłądziłam, czasem w naprawdę złe miejsca, ale w końcu się odnalazłam i odnajduję samą siebie każdego dnia. a Tobie babciu dziękuję dobrze wiesz za co. i to by było na tyle. pora na nocnego papierosa. dobranoc.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika cherrymuffin.