...Cosik zrąbane jak cały dzisiejszy dzień.
Edit godz. 21:17
Nie jest tak źle, za pół godziny będzie M, więc można zacząć świąteczny czas. Przytargaliśmy z młodym choinkę, ubraliśmy ją w żabki od firan, bowiem bombek nie posiadam i posiadać nie zamierzam.
Trening odbyłam i to chyba właśnie ta godzinka sapania i pocenia się, tak poprawiła mi humor, nie wspominając już o przepysznym risotto z jabłkiem, wiśniami, migdałami i cynamonem!
A foto, źle wykadrowane, po dłuższym namyśle jestem pewna. Ale inaczej wykadrowane haczyłoby o niebo, albo barierkę, co mi psuło całą kompozycję ;(
Strzelone w biegu w Wejherowie, wracałam akurat z załatwiania niebywale ważnych spraw i dreptałam na autobus. Najpierw przeszłam obok, rejestrując powoli jaki fajny motyw ominęłam. Wróciłam się. Zrobiłam zdjęcie, by mi sumienie nie jęczało potem.
Zmarzłam jak cholera, bynajmniej nie z powodu wracania się po foto. Ubrana na cebulkę, czapka na to kaptur i szal a i tak mi pizgało. Zimo won!
Aloha!