Zgodnie z obietnicą, żadnego królika, żadnego kurczaczka, no wypad mi z wielkanocną kakofonią kolorów i wszechobecną kiczowatością. Rzygam, serio. Starannie dobierałam produkty pod względem wizualnym, tylko aniołek mi przeszkadza, ale mam do tego malucha ogromny 13 - letni sentyment i po prostu musiał się tam znaleźć. Z bukszpanu chciałam też zrezygnować całkowicie, ale wyczytałam, że to był kiedyś pogański talizman chroniący przed złymi duchami, więc jak najbardziej na tak! Baranka brak, bo nie mogłam nigdzie dostać cukrowego... chrzanu brak, ale jest główka czosnku zamiast tego. Makaron i orzechy włoskie, żeby było ładnie, multi kulti o! Miał być ser, a że oscypka pasującego wizualnie nie było, to poszedł pleśniowy ekstremalny niebieski. Serwety są passe, więc dałam stare pożółkłe prześcieradło, w końcu na coś się ta szmata przydała. Lepiej by pasował zgrzebny kawał lnianego worka na kartofle, ale też nie było na stanie.
Cyca na wierzch nie wywalę bo zimno jak cholera dziś ; ( Plan upadł niestety.
Aloha!