straciłam coś.
przynajmniej tak mi się wydaje.
przynajmniej wszystko na to wskazuje.
i już tego nie odzyskam..
utraconej części siebie.
jeden wątek..
a tysiąc zniszczonych połączeń.
Kiedyś prowadziłam lepiej fbl.. Byłam otwarta, niewinna, czysta względem okrutności ludzi. Pisałam to co dyktowało mi serce, a tego zawsze było dużo. Teraz ono siedzi cicho.. kwili. Usta ma zszyte, umysł pusty. Zachowuje się, jakby go nie było.. Ale ja dobrze pamiętam, że jest. Gdzieś tam, w środku. Musi być. Nie mogło umrzeć.. Potrzebuje tylko bodźców, które spróbują go przywołać do dawnego stanu. Ale te bodźce nie chcą się znaleźć. Być może ono obrosło tłuszczem z tego lenistwa. Otoczka jest zbyt gruba by przepuszczać jego uczucia. Czasem słychać tylko lekki szmer, jakby dudnienie. Ono nie walczy.. Zasypia. Długim snem zimowym, wiosennym, letnim i jesiennym. I nie budzi się. Nie ma do czego.
Właściwie to też nie jest do końca tak, jak możecie myśleć o tym tekście po pierwszym przeczytaniu go. Wszystko co ważne kryje się głębiej. Nie wystarczy tylko rzucić na coś okiem, ocenić to i być z siebie zadowolonym.. Trzeba zmusić umysł do myślenia, szukania, patrzenia dalej. Tekst jest o tym, jak pisałam kiedyś i jak bardzo zmieniło się to w stosunku do dzisiaj. Bez porozumień. Idę dalej męczyć "Tabu", który swoją drogą jest w miarę zaskakującym kryminałem. Pospać też się przyda.