Prawdopodobnie gruba czy chuda, mądra czy głupia, ładna czy brzydka zawsze będę sama. Ale to co robię uważam za słuszne, choć egoistyczne, bo w końcu cierpią inni a nie ja. Prawie pewne jest też, że raczej już nie znajdę szczęścia, ale przynajmniej nie będę oglądać się za siebie. Klasyk rzekłby: "chujowo, ale stabilnie". A stabilność jest dla mnie ważna, a nie jakieś tam huśtawki emocjonalne, bo to jest dla słabych.
Czy widząc mnie w rozsypce, on pochyla się nad złamaną duszą? Jeśli tak, to w dupie mam tę litość i was wszystkich, którzy litością podbijacie świat.
https://www.youtube.com/watch?v=IL9h1SD_2FA