nigdy nie wątpiłam w swój dar do komplikowania sobie życia i do szukania dziury w całym. nigdy. aż do niedawna. wszysko było zaskakująco proste i przejrzyste jak na mnie. i serio zaczelam sie zastanawiac, czy aby napewno wszystko ze mna w porzadku. no i w tym momencie okazalo sie, ze jednak tak. jej, ja podswiadomiw lubie sobie komplikowac zycie, lubie robic sobie pod gorke, lubie miec problemy i lubie uzalac sie nad soba. jestem tak totalnie emo. lubie, kiedy mam nad czym rozpaczac. dlatego tez czas mocno pierdolnoc sie w główke i ogarnac. choc juz nastapil wielki progress. zanim cos zrobilam pomyslalam, dzieki czemu nie zrobilam glupiej rzeczy, ktorej moglabym zalowac do konca zycia. poki co. ciekawe ile jeszcze bedzie takich okazji. i za ktorym razem sie zlamie. nie zostalam stworzona do zycia w normalny sposob, do prowadzenia spokojnego, szczesliwe zycia. "dziewczyny lubia takich bedbojów, nie?".
i choc wiekszosc odpowie z oburzeniem "nie" to prawda jest taka, ze kazda, absolutnie kazda, podswiadomie wybierze skurwysyna zamiast normalnego faceta. ale bedzie w stanie stwierdzic, ze to zrobila dopiero po uplywie jakiegos czasu. nie mozliwym jest zdac sobie sprawe ze swojej decyzji w momencie podejmowania jej. bo jest w tych "bedbojach" cos takiego o czym kazda marzy.
jest ze mna cholernie zle. cholernie.
+ faza na hey, w nawiazaniu zupelnie do niczego http://www.youtube.com/watch?v=_7C9KbvSJJQ . ubostwiam ta kobiete nad zycie, w sam raz na smutne jesienne wieczory.
12. i oby jak najszybciej minelo.