Ostatnio przeglądając znany wszystkim serwis społecznościowy natknęłam się na (jak się później okazało) cudowny artykuł, jako że jestem miłośniczką Polskich Tatr mam "polubionych" mnóstwo stron odnośnie Zakopanego, Tatr, GOPR-u itp. Zatytułowany był "Dlaczego nie warto jechać w góry ? " w pierwszej chwili oburzyłam się. Jak to NIE WARTO ?! Jak ktoś mógł napisać taki bzdurny artykuł, mało tego, jak ktoś mógł go udostępnić, aby większa ilość osób mogła go przeczytać ?! Otwieram link i co widzę ? Wschód słońca na Połoninie Caryńskiej. Dech zapiera w piersiach. Postanowiłam zagłębić się w tekst, ot tak z czystej ciekawości , aby dowiedzieć się o co właściwie chodzi w tym artykule.
Artykuł, który przeczytałam był piękną puentą podróży po górach. Jest w 100% prawdziwy. Jak dla mnie napisany z przymrużeniem oka, napisany wręcz ironią. Ale tylko dla tych, którzy byli w górach i widzieli ich piękno na własne oczy.
-> DLACZEGO NIE WARTO JECHAĆ W GÓRY ? <-
Ja swoją przygodę z górami zaczęłam w roku 2012. Wtedy to pierwszy raz z moim chłopakiem oraz jego rodziną wyjechaliśmy na tygodniowy "odpoczynek" w góry. Odpowiednio wcześniej zaczęłam się interesować potrzebnym strojem. Jako że pierwszy raz miałam jechać w góry chciałam być jak najlepiej przygotowana, ubrana stosownie do miejsca, aby nie wyglądać jak kosmita na górskich szlakach. Oglądałam ich wędrówki po górskich szlakach nagrane amatorską kamerą (warto tu zauważyć, że on jeździ tam z rodziną od 3 roku życia, sukcesywnie co roku). Widziałam piękne widoki, urywki posiłków na łonie natury, czasem spożywane w marszu, piekące słońce, burzowe chmury - wszystko to było pokazane przez szklany ekran telewizora. Stwierdziłam - będzie super ! 3 godziny marszu to przecież nic dla tak młodego człowieka jak ja. Nie wiedziałam wtedy jak bardzo się mylę. Pamiętam jakby to było wczoraj jak pierwszy raz zobaczyłam na własne oczy góry wyłaniające się zza drzew, które znajdowały się przy drodze prowadzącej do Zakopanego. Jadąc samochodem i patrząc w te piękne widoki wydałam z siebie okrzyk zachwytu "Jakie wysokie góry !". Na co mama mojego chłopaka odparła "Uwierz, że to jeszcze nie są prawdziwe góry " Co to miało znaczyć ? Jako, że byłam wtedy jeszcze osobą bardzo nieśmiałą - nie zapytałam co właściwie ma na myśli mówiąc, że to nie są prawdziwe góry. Miałam się o tym przekonać niedługo. Mieliśmy starannie zaplanowany cały wyjazd - gdzie idziemy, o której wyruszamy, o której będziemy na górze, o której wrócimy do pokoju. Na pierwszy dzień była zaplanowana Gubałówka - oczywiście wjazd i zjazd. Oh jaki to był wielki błąd przekonałam się dopiero na drugi dzień. Giewont . Taki cel obraliśmy w drugi dzień mojej wędrówki po górach. Jako, że każdy szanujący się turysta górski musi tam wejść, tak i ja koniecznie musiałam. Z plecakami na ramionach wyruszyliśmy wcześnie rano na podbój naszego Śpiącego Rycerza. Słońce było dla nas wyjątkowo łaskawe tego dnia. Był cudowny letni dzień, idealny na taką wędrówkę. Nie za zimno, nie za gorąco. Na początku było trochę lasu, polany. Dochodząc do kolejnego schroniska na naszej drodze przez chwile wynurzył się obraz tej pięknej góry. Ale znowu pojawiły się lasy. Po kilku godzinach marszu dotarliśmy na szczyt. Giewont. Potężny krzyż. Mnóstwo turystów. 2 godzinna kolejka aby wejść na tą górę. "Serio ? Kolejka ?" - pomyślałam. Po wejściu na górę rozejrzałam się i ujrzałam widok, o którym nawet nie marzyłam. Tak - teraz wiem co miały znaczyć słowa "To nie są jeszcze prawdziwe góry". Ojj tak. Widok z dołu to nie są prawdziwe góry. Trzeba wejść na górę, aby dostrzec ich piękno. Okupione litrami potu, bólu, może nawet łzami. Siedziałam tam i myślałam jaką jestem szczęściarą, że mogę tam być, widzieć to na własne oczy.
"Pamiętasz ile wysiłku trzeba włożyć, żeby wyjść po schodach? Dobrze. Teraz pomnóż to kilka razy."
"(...) Co gorsze, żeby gdziekolwiek trafić, trzeba niesamowicie długo tam iść. Tak, iść! Na własnych nogach wykorzystując własne mięśnie. Przecież to boli."
Schodząc myślałam, że najgorsze już za mną. Wdrapałam się tam, co może być trudnego w zejściu ? Okazało się, że zejście jest 200 razy trudniejsze od wejścia. Ciągle w dół. Mięśnie niesamowicie mocno pracują, non stop, intensywnie. Nasze mięsnie są ciągle napięte. Po dłuższym czasie to boli. W pewnym momencie moje mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa - nie mogłam wykonać kroku, ponieważ noga tak niesamowicie mi się trzęsła, że to sprawiało mi niewyobrażalny ból. Mimo tego musiałam iść. Moi towarzysze robili wszystko co mogli, aby mi ulżyć - zabrali mi plecak, który do tej pory niosłam, aby odciążyć mnie. Jestem im za to wdzięczna. Po powrocie do pokoju myślałam, że umrę. Schodząc na obiad musiałam schodzić tyłem po schodach (tak wyglądało to bardzo komicznie, ale zrobiłabym wszystko aby nie czuć tego okropnego bólu). Po obiedzie już nigdzie się nie ruszyłam - nie było szans.
Ale wiecie co ? Nie żałuje ! Przeżyłam wspaniałą przygodę - okupioną okropnym bólem. Ale byłam z siebie niesamowicie dumna. Teraz wiem gdzie popełniłam wtedy błąd. Porwałam się z motyką na księżyc idąc na taką górę z nie rozgrzanymi mięśniami. Nie mówię tu tylko o mięśniach nóg ale także - o ironio- ramion. Tak, ramiona też mnie niesamowicie bolały od kilkunastu godzin marszu z obciążeniem na plecach. Dlatego wyruszając w góry - albo porządnie ćwiczcie wcześniej, albo na pierwszy rzut obierajcie sobie niskie góry tj. Sarnia Skała, Gubałówka (pieszo), Nosal. Rozgrzejecie mięsnie i unikniecie tego okropnego bólu, który może was zniechęcić do dalszych wędrówek.
Mimo bólu przez resztę tygodnia dalej wędrowaliśmy po górach, ale już na mniej wymagających szlakach. Pod koniec tygodnia wybraliśmy się nawet na Kasprowy Wierch, i wiecie co ? Byłam jak nowo narodzona - zakwasy całkowicie przeszły z racji tego, że codziennie dużo chodziłam. Mogłam cieszyć się pięknymi widokami i czuć pełnie satysfakcji, że nie stałam w 3 godzinnej kolejce, aby tam wjechać a weszłam tam o własnych siłach.
Od 2012 roku jestem zakochana w górach. Jeżdżę tam co roku - na tygodniowe wypady. Co roku obieram sobie wyższe góry za cel i sukcesywnie do nich dążę.
Pamiętajcie! Góry są niezwykle wymagające, pogoda jest zmienna - może zmienić się nawet w ciągu 5 minut ze słońca na grad. Cieszcie się pobytem w górach, róbcie przystanki, podziwiajcie widoki, nie pędźcie aby tylko "zaliczyć" górę i zejść, bo nigdy nie poczujecie ich piękna. Będzie bolało, będzie ciężko, będziecie przeklinali moment, w którym podjęliście decyzję, że wybieracie się na górską wędrówkę - ale nie rezygnujcie. Widoki z góry wynagrodzą wam wszystkie trudy. Obiecuję ! Zobaczycie, że jeśli już zejdziecie i popatrzycie z dołu na tą majestatyczną górę, na której jeszcze parę godzin temu byliście - będziecie dumni jak paw a za razem zadacie pytanie sami sobie "Ja tam wszedłem o własnych siłach?".
"Nie narzekaj, że masz pod górę gdy zmierzasz na szczyt ! "