Przeklęty wiatr wzmaga moje rozmyślania i poczucie winy zaczynając od wczesnego dzieciństwa kończąc właśnie nad chwilą obecną. Tak właściwie to kocham hulający wiatr, lubię go słuchać, albo lubilam.
Nie spałam w nocy- matka wyła z bólu, nie może oddychać, chodzić- ale chodzi i udaje przed całym światem, że jest zdrowa.
Ja też udaje. Idę normalnie do Szkoły i udaję ucznia normalnego z normalnej rodziny w której wszyscy są zdrowi (poza mną i moimi kalekimi rękoma).
To chore, tak jak ona.
Ma swoje ulubione danie - chrupki kukurydziane, mogłaby jeść tylko to i gdyby nie moja systematyczna i natarczywa inicjatywa to ja jadłaby tylko te piordolnięte chrupaczki od samego słuchania tego chrupania dostaje nerwicy.
Gdzie jest moja siostra? Czemu nie odwiedzi umierającej matki, czemu nie zostanie na noc i nie posłucha jej wycia?
Jestem zmeczona, że jestem z tym sama.