Dziś był taki piękny wpis. Mial być piękny wpis. Zero narzekania, zwierzania się. Czyste "jest ok". Ale nie. Jak na złość.
Przybliżył mi się dzięki Wam pewien temat, mianowicie kompulsy.Najpierw myślałam, że to mnie nie dotyczy. Że jest ok, ja jestem, no można powiedzieć, że na początku diety. Dopiero staram się schudnąć.
Niedawno jednak wzięłam się za "lekturę" na temat kompulsów. I co? Gówno. Trudno mi się do tego przyznać, ale właściwie kompulsy miałam od bardzo dawna. To wszystko jest takie dziwne.
Ja pierdole. Nie wiem, nie wiem totalnie jak się za to zabrać. Boję się. Boję się, że się zataczam. Od, no, można powiedzieć 11 roku życia miałam kompulsy! Może nie same, ale jakiś wstęp do takiego życia. Nie mam w ogóle pojęcia, jak to powstrzymać.
Jedzenie mnie pochłania.
Niemampojęciajakżyć.
Chyba sobie nie radzę.