Dziś dzień bez liczenia kalorii. Dzień szczęścia, zapomnienia.
Zaraz wychodzę na urodziny, Gokarty, potem pizza, może lody. Wracam i idę do książek, potem ćwiczyć. Dużodużodużo ćwiczyć. Postaram się chociaż trochę spalić te kalorie, ale teraz już koniec, nie myślimy o tym c:
Chudego kochane ;*
[edit]
Byłam tam. Pizza, cola. Tylko tyle zjadłam "nadprogramowo". Dwie godziny kręgielni, 2 kilometry łażenia, potem spacer wieczorny. Przeszłam się na cmentarz żołnierski z okresu I wojny światowej, potem jeszcze do parku. O 19 wróciłam. Nic nie jem. Zaraz zrobię sobie herbatkę. Jestem wycieńczona, dlatego dziś nie ćwiczę. Poza tym muszę jeszcze przemyśleć pewną sprawę. Chociaż wolałabym nie myśleć, a działać, ale no, nieważne.
W ogóle ona zawsze taka poważna a dzisiaj taka dziwnie radosna jest.
Dobre słowa. Podbudowały mnie trochę.
Idę czytać. Czytać wojenne pamiętniki, które mój kolega pisze. xD (nie wnikajcie XD)