Od 27 września oficjalnie zaczęłam dietę i w ten właśnie dzień całkowicie zmieniłam swoje życie na lepsze. Nie wiem czy pisze to pod wpływem endorfin, bo właśnie skończyłam poraz pierwszy zestaw Mel B, czy naprawdę tak na to patrzę. Czasami zastanawiam się, że może jednak szczęśliwsza byłabym bez przejmowania się kaloriami, albo śmieciowym jedzeniem i alkoholem. Znowu mogłabym spokojnie iść się napić ze znajomymi, jak bywało codziennie i pod wpływem alkoholu zajebiście się bawić, niczym nie przejmować i mieć co wspominać. Brak mojego picia dużo mi pokazał, pokazał moich dobrych kolegów, którzy z początku strasznie się zdziwili i przez to sami kupowali mi browary i wódkę, bo im głupio było, że nie pije. A z czasem zaakceptowali to nie pytając o powód mojej zmiany. Jeżeli chodzi o kumpele, zabolało mnie kiedyś to, że dzwoni umówić się na spotkanie, a kiedy z góry jej mówie, że ja pić nie będę to stwierdziła, że nie ma po co wychodzić. No cóż... pod tym względem to sama nie wiem czy straciłam, czy zyskałam. Ale z pewnością ja, jako osobowość i charakter zyskałam wiele. Nie tylko pod kątem wyglądu ale i w środku. Przede wszystkim w środku. Pokazałam sama sobie ile jestem warta i jak bardzo silna. Jak bardzo jestem lepsza od taty, chociaż w tym. Mówie tak jakbym już osiągnęła cel, a przecież tak nie jest. Mam na to jeszcze jakieś 3 miesiące, ale już czuje się wygrana. Gdyby nie ten blog jestem pewna, że nie brałabym tego poważnie, co za tym idzie nie osiągnęłabym tyle. Dziękuję każdej z Was, za każdy przeczyany wpis i wyrażenie własnego zdania.
Bilans:
Śniadanie: 10;00 - mleko 0% + platki owsiane z błonnikiem i otrębami owsianymi + 4 kromki graham z serkiem białym i rzodkiewką + kawa
13;00 - sałatka owocowa
Obiad: 15;00 - tilapia na parze z brokułami
Kolacja: -