Coraz częściej przygniatana smutkiem, leżę na podłodze nieruchomo patrząc w sufit. Ale kiedyś stworzę szczęście, będzie tak dobrze, tak przytulnie, błogo w sercu, wszystko będzie szczere. Nadejdzie dzień kiedy spotkam to spojrzenie, a on będzie wiedział , że ja jestem wszystkim , że nic innego nie potrzebuje. Będę jego częścią o którą będzie dbał i pielęgnował jak nieskazitelny kwiat. Nadejdzie taki moment. Poza mną i nim nie będzie istniał świat. Stworzymy swoją małą planetę pragnień i marzeń , które będziemy realizować przez całe życie. Kiedyś nawet włożę białą , modną i dopasowaną suknię symbolizującą odnalezienie tego, co zawsze chciałam mieć. To będzie bezgraniczna radość , będę spełniona. Ale wcześniej oświadczy mi się na kolanach przed całą masą ludzi .Wszyscy wokół będą klaskać a ja będę ubrana w kopertową, wieczorową sukienkę. Będziemy siedzieć w restauracji z żywym jak nasza miłość kwiatem w wazonie. Będzie biały. A może taka wielka zmiana w moim życiu nastąpi w naszym wspólnym mieszkaniu ? Obudzę się , otwieram oczy a on widząc mnie roztarganą i bez makijażu wsunie mi na palec złocisty pierścionek , który tak pięknie będzie się prezentował przez całe życie. To będzie chwila warta tych wszystkich łez jakie wylewam teraz i wszystkich cierpień które krzywdzą moje serce. Spoglądając na niego każdego ranka i wieczoru będę widzieć radość w jego oczach - zero złudzeń , czyste uczucie. Nie będę już oschła, wyzuta z uczuć. Będę sobą. W końcu zrzucę maskę. W końcu...
Pisałam leżąc na podłodze zalana łzami oraz rozmarzonymi oczami. 02.12.11.