Odurzenie, zapętlenie, odrodzenie.
Jestem tutaj ponad rok, pierwsza burza, ładna burza, ładna ulewa. Nie pasuję tutaj, nie pasuję tam, jestem w drodze. Zacząłem jeździć na rowerze, to nawet przyjemne. Jestem coraz odważniejszy, muszę się bronić. Nie przed tym co myślą, przed tym co robią.
Z dawnej siły zostały wspomnienia, mgliste, a przecież teraz mogę, mogę naprawdę. Nie pamiętam, jak to dokładnie powiedział znajomy, na pewno ładniej. Po wybuchu została pustka, wielka dziura. Powoli zaczęli ją wypełniać nowi ludzi, nowe wspomnienia i ja, dużo więcej mnie. Mogę się podpisać. Przenikliwe ja, wszędzie ja. Nauczyliśmy się panować nad smutkiem, Nauczyliśmy się dbać o to, co jest nasze. Już nie rzucamy sobą wszędzie i bez powodu, a jak trzeba chowamy się tak, że nikt nas nie znajdzie, chociażby nas przemierzył tysiące razy wzdłuż i wrzesz. Może to nie jest dobre, ale tego nas nauczyli, sami się nauczyliśmy, tak gdzie nie było żadnego nauczyciela, chociaż wołaliśmy o naukę. Nikt nie odpowiedział z nadzieją, że zapomnimy, jak i inni zapomnieli. Pamiętamy i chociaż zostało nam przeraźliwe brzemię, wierzę, że mogę oszczędzić go następnym. Chociaż pewnie oni zmarnują ten prezent, jak i my zmarnowaliśmy poświęcenie naszych ojców. Zmarnowanie wydaje się o wiele lepsze, mimo wszystko. Walczymy o to, o co możemy walczyć. Już się nie boję.
Wczorajszy wieczór przypomniał mi o cudzie życia, o tym, że oczy mogą powiedzieć dużo więcej niż język. Było przerażająco, ale postąpiłem wlaściwie, nie dałem się ponieść emocjom czy strachowi przed odpowiedzialnością. Sam się zaskoczyłem i naprawdę jestem z siebie dumny. Zapłacono mi najpiękniejszym uściskiem dłoni, jakiego doświadczyłem i najpiękniejszym uśmiechem.
Podobno tak się nie wygrywa życia, podobno bezinteresowne dobro nie istnieje. Każdy ma swoje za plecami, każdy skrzywdził, zranił i nie nawet mógł tego nie poczuć, każdy. Jednakże czy to nam daje prawo do trwania w tym? Czy faktycznie jeżeli wszyscy odwrócą się plecami, wygrają? Zbudowałem sobie kręgosłup, można go złamać, ale mam własną formę, a jeżeli ktoś czyni dobro i mu próbują wmówić, że to nie jest takie czyste, że karmi się swoimi uczynkami... No i co z tego? To i tak jest lepsze od obojętności. Nie wiem jakich skarbów wy strzeżecie, ale czy naprawdę wymagają one takiej obrony? Ja wolę chronić duszę, wszystko co związane z bytem i tak jest nie do ocalenia. Może jeszcze kiedyś wrócą czasy, kiedy rozwaga nie będzie równoznaczna z gromadzeniem dóbr.
Idealizuję, fantazjuję, tracę realia. No i co z tego? Aż tak bardzo się o mnie martwicie, że uwierzę w świat, który nie istnieje albo co gorsza ktoś inny uwierzy? Nie martwcie się, znam ciemną stronę tego świata, szukam wypadkowej.