"To nie był łatwy gest, mówili, że uciekam."
Najbardziej okrężną z możliwych dróg, ale chyba jednak cały czas do celu. Jeśli mam trudny charakter, to tylko dlatego, że go mam i bardzo ciężko coś we mnie prezestawić. Nie mam pojęcia czy to mój atut, czy największa wada. Gdy odnoszę sukces, wydaje sie zaletą, a przy klęskach przeszkodą, ale przynajmniej ta sama osoba odnosi te zwycięstwa i porażki. Odpuściłem równanie do normy, odpuściłem bardzo dużo. Nie czuję, żebym znajdywał się na właściwej drodze, ale mimo wszystko z poważnych upadków udaje mi się wyślizgiwać czy to jakoś zabija logikę w moich działaniach, nie wiem? Jeśli upadam z kimś i ten ktoś poobijał się bardziej, to może po prostu był wyżej? Ja na pewno nie przemęczam się wchodząc zbyt wysoko, ale też jestem cały czas w gotowości, żeby wypłynąć odkrywać nowe lądy. Może całe życie spędzę w gotowości, a moja chwila nie nadejdzie. Jeśli grać, to o wszystko. Wierzę, że gdy nadejdzie odpowiednia chwila, to będę wiedział co robić i to nie oznacza, że moje życie polega na czekaniu, a nawet jeśli, to całkiem dobrze się bawię. Nie potrafię się tylko ostatecznie uwolnić od uczucia, że robię to wbrew komuś, ale przecież robię to sobie, nie innym i ja też kocham i ja też się martwię i czasami próbuję zmienić bieg wydarzeń, gdy brakuje mi sił, każdy próbuje. Wielu rzeczy naprawdę nie jestem w stanie zmienić, więc nie chcę przez całe życie ponosić konsekwencji za to, że nie próbuję. O to na co mam wpływ, walczę, ale jednak dalej nie jestem wystarczająco przekonany by mieć sumienie wzniecać krzyk, a i to jest czasami potrzebne.