Wkurzył mnie. Tak, On. Zachował się jak głupi szczeniak. Poszedł za nią. Oczywiście. Liczenie na to, że kiedykolwiek... było błędem. Wielkim. Utwierdzam się w tym przekonaniu ciągle i codziennie. To wszystko od początku nie miało sensu i celu. Ale on też kiedyś będzie sam. I to już jego wina.
Praca z historii leży i kwiczy, moja grupa nawet nie wie do końca o co chodzi, nie zna dokładnego tematu i ma wszystko w dupie (teoretycznie jest to podejście całkiem słuszne do zaistniałej sytuacji). Zrobiłam za nich prawie wszystko, czekam na część od jednej z nich, ale o ile zakład, że to co mi przyśle będzie głupie/nie na temat? Fajnie, zrobić wszystko za innych, a potem ponieść pełną odpowiedzialność, hurrra, już się doczekać nie mogę!
I want to get away, yeah, yeah, yeah.