Hej. Hej. Hej. Dawno mnie nie było. Od tego czasu zdążyłam zrobić masę głupstw. Dzisiaj to chyba nawet ze trzy, normalnie rekord życiowy. Jedna pomyłka, a potem już lawina. Próbuję zapomnieć, bo to już nie ma najmniejszego sensu. Zapomnieć o Nim. O nas. Jeśli w ogóle mogę w takiej sytuacji użyć słowa 'my'. Chcę poświęcić się temu, co jest dla mnie najważniejsze. A to wszystko przypomina mi go. Nasze rozmowy. Dyskusje. Pisanie na fejsie. Dotyk jego dłoni. Spojrzenie. Uśmiech. Wszystko. Mogłabym do niego napisać; nawet powinnam. W sprawie historii. Ale nie wiem, czy to ma sens. Poprawka: wiem, że nie ma. I nie chcę robić sobie nadziei, że mu tym zaimponuję. Tym i czymkolwiek innym. I znowu łapię się, że o nim myślę. Tak jak w piątek. Kiedy postanowiłam, że już zapomnę. Ale nie mogę, nie potrafię, nie chcę! Wyryłam sobie w pamięci jego obraz, mam go przed oczami. Nie ważne ile razy powtórzę sobie, że nic dla niego nie znaczę. W piątek odezwał się do mnie 3 razy. TRZY. A w poniedziałek po raz kolejny złamie mi serce. Ale to i tak wszystko przeze mnie.
Dzisiaj pierwszy raz od listopada napisałam wiersz. Nie o nim, aż dziwne się wydaje. Wraca wena, chociaż teraz to już mam ochotę napisać wiersz o nim. Chwileczkę, miałam zapomnieć.
I jeszcze, żeby było fajniej to jeszcze zawalę WOS. I wtedy to już rzeczywiście będę dla niego 'wiele' znaczyć.