Machinalnie bierze tubkę farby do ręki, tak zwyczajnie, bez uczucia. Odkręca tubkę i wtedy razem z farbą w kolorze krwi, z tubki wylewa się namiętność, jeszcze nie zaczęła malować, dopiero nakłada kolory na paletę a już kolory tańczą, jakby swoje pierwsze tango. Bierze pędzel, patrzy na mnie, lekko rozychyla usta, niczym do pocałunku, zawsze tak robi gdy maluje. Lekko przykłada pędzel do płutna, jakby bała się że je obudzi. Powoli, delikatnie zaczyna malować, jednak z czasem przyśpiesza. Robi to porywczo, wydaje się że ktoś jej zraz zabierze pędzel. nie widzę jej oczu.Są prawie zamknięte, widzę tylko długie rzęsy które niczym pod jakimś rozkazem nawet nie drgną.Nie zatrzepoczą z wdziękiem jak zwykły to robić. Jest tak oczarowana że nie zwraca uwagi na jasny kosmyk włosów który osunął się na czoło. Zerka na mnie co chwilę z błyskiem w oku. Jej bordowa tunika właśnie poznaje smak bladoróżowej farby przez zbyt pochopny ruch pędzlem. Nawet to jej nie przeszkadza. Zerkamy na siebie nawzajem, czasem nasze spojżenia się spotykają. Telewizor jest włączony, Nirvana w telefonie też. To nie przeszkadza bo odcina nas - dwie artystki od myślenia o ludzkich, przyziemnych sprawach. W ciszy nie mogłabym tak pisać, ciągle myśli tłamsiły by moje literackie popędy. Ona co jakiś czas szybko odrywa pędzel od płutna, jakby bała się że się popaży. Nigdy wcześniej nie widziałam w niej tego spokoju. Jej skupienie jest na tyle silne że nie kiwa głową w rytm jej ulubionej piosenki która jeszcze przed chwilą była w kolejce do odcinania nas od ludzkich myśli. Nawet nie unosi brwi, by lepiej mi się przyjżeć. Nie poznaję jej... Gdy maluje jest innym człowiekiem. To właśnie pasja.