tęczowo, trzeciego sierpnia. :)
idyllicznie spędzone dwa miesiące dobiegają końca. gdzie to przeszło, przebiegło, przeleciało; nie wiem; aczkolwiek, jeszcze jedenaście dni [dobrze liczę?] do codziennego spędzania połowy dnia w budynku przy ulicy Czapińskiego przez najbliższe dziesięć miesięcy. jak zwykle, lekko paraliżuje mnie strach przed nieznanym, ale jestem też pełna nadziei. bo nie zapowiada się źle; wręcz przeciwnie. tylko ja, jak zwykle, muszę się stresować, denerwować i zastanawiać. będzie co ma być. może i tym razem się poszczęści; trzeba tylko uwierzyć i nie nastawiać się negatywnie. okej. koniec tematu.
kwaśno i tymbarczanie mi; po nieudanym ponadgodzinnym pościgu odpoczynek nad Wisłą. znajome emobuty, aczkolwiek nierozgryzione, czy właściciel również. ;d wlepione pary oczu, ale dlaczego? czy coś z nami nie tak? nieodkryte w końcu. aż za gorąco, ale na ostatnie dni sierpnia może tak być. słodki smak wolności. i wciąż nie wiem, gdzie zagubiają się góry od night clothes. tak samo nie wiedziałam, że Dawida, mimo zarostu i braku obciążenia w pewnej części torsu można pomylić z dziewczyną. wciąż się uczę.
tęsknię za Wami.
Spoglądam wstecz i widzę tyle pustych godzin.
Ogarnia mnie strach, bo wiem ile mnie minęło,
lecz nie wiem ile zostało;
a ja nie chciałbym tak po prostu przeminąć.
Wiele upłynęło dni; dni bez mojego udziału,
więc czas już skończyć z oczekiwaniem na coś,
co może nigdy nie przyjść.
Muszę ruszyć z miejsca,
pójść na spotkanie własnego spełnienia.
Behemoth; chwalamordercomwojciecha.mp3