Hejka! U mnie klasycznie, wahania nastrojów jak Everest i Rów Mariański. Dni typowo depresyjne, a potem próby odbicia od dna. Ostatecznie uznaję (mam nadzieję, że nie zbyt wcześnie), że wygrałam tę walkę, a przynajmniej jakieś jej etapy.
Zdałam ustny egzamin z pełnym spokojem. Brzmi błaho, ale dla mnie to szczyt moich akademickich wyżyn. Przedmiot beznadziejny, bo nauka ustaw na pamięć -.- I wiem, że to nie przez wiedzę zdałam, tylko przez zachowanie spokoju, co parę lat temu było niewykonalne przy całej tej sraczce i padace z nerwów. Kind of proud of myself.
W pracy wkurza mnie trochę szef, ale jest ok. Wiem, po co tam przyszłam, popracuję pewnie do sierpnia i nara. J. się wkurza, że ciągle pracuję, to jak na razie jedyny punkt zgrzytu u nas. Dziś na 11, więc mam czas na napisanie tu <3
Byłam na weekendzie panieńskim i po nim postanowiłam sobie, że nie mogę TYLE pić. Serio, czasem nie znam umiaru i trzeba to zmienić.
Hitem ostatniego czasu jest informacja, która do mnie dotarła, mianowicie - mój były rozstał się z dupą, z którą mnie zdradzał. Nie znam laski, ale niemal idealnie przewidziałam, co będzie mu odpierdalać (bo byli ze sobą jeszcze zanim ja z nim byłam i trochę o niej słyszałam). Dziewczyna miała do niego pretensje np. o to, że pracuje w Tesco i że to jest żałosne i że powinien się ogarnąć. Przed nim bzykała się z jakimś kierownikiem z korpo, więc jednak progi nie te. Nie było mi go szkoda nawet przez sekundę, nie mniej tylko utwierdziłam się w swoim zdaniu na temat tej kurwy, bo inaczej tego nie nazwę. Jak pomyślałam sobie, że nie będę musiała oglądać jej ryja na weselu znajomych to wręcz tęcza wyrosła mi z głowy z radości. Potem z kolei przypomniałam sobie, że rzucała go jakieś sto razy, więc pewnie jeszcze do siebie wrócą, ale mam nadzieję, że nie stanie się to do czasu wesela naszych przyjaciół. Na koniec powiem tylko tyle - karma wraca!*
Obudziłam się dziś i stwierdziłam, że jestem jakaś chuda, przeniosłam baterię z wagi kuchennej do zwykłej, zważyłam się i puff, 2 kg na minusie. Nawet nie wiem, kiedy to zeszło, ale widać skacząca praca & mniej żryć przyniosło efekt. Kiedyś i tak byłabym załamana tą wagą, ale teraz ją akceptuję, to moja normalna waga, kiedy nic specjalnego ze sobą nie robię. Może nie czuję się jak bogini, ale z drugiej strony, czy czułam się tak ważąc 7kg mniej? No nie. Wygląd obecnie nie znajduje się wysoko na liście moich priorytetów życiowych.
Miłego weekendu!
* tak naprawdę to zdanie używa się w innym znaczeniu, ale tu zastosowałam znaczenie ogólnie przyjęte ;)
4 PAŹDZIERNIKA 2019
26 WRZEŚNIA 2019
12 WRZEŚNIA 2019
21 SIERPNIA 2019
13 SIERPNIA 2019
8 SIERPNIA 2019
29 LIPCA 2019
8 CZERWCA 2019
Wszystkie wpisy