Wielkanoc, Majówka i puff! Koniec laby. Ten semestr dosłownie przeleciał mi przez palce. Takie wielkie nic, bezużyteczne przedmioty, większość cieszy się, że mało zajęć i w ogóle, a ja mam OGROMNE poczucie, że tracę czas i wiecznie się wkurzam na tę zasraną uczelnię, że nie uczy nas kompletnie niczego. Jeśli myślicie, że mam choć jeden, JEDEN przedmiot dotyczący leczenia zwierząt to się mylicie. Za to kilka dotyczących prawa i administracji ... Jedynie fakultety ratują sytuację, ale to też lipa, kiedy oczekiwania spotykają się z rzeczywistością.

Kurczę, nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taki wieczór, że mogę na spokojnie otworzyć kompa, ogarnąć coś, załatwić, zaplanować. I napisać tu też. Wczoraj mój czas wolny wynosił równo 2h, z czego 1h 20min poświęciłam na Grę o Tron ^^'

Co tam u mnie?
1. Pracuję, praca jest w porządku, czasem wkurzają mnie dzieci, czasem ich rodzice, ale ogólnie jest ok.
2. Nie pamiętam, kiedy ostatnio uczyłam się czegoś sensownego.
3. Zdałam koło u prowadzącego, który na pewno jest z innej planety, więc jest to dla mnie duży sukces <dużo ludzi ma poprawkę>.
4. Kupiłam sukienkę na czerwcowe wesele, tylko muszę zanieść do kogoś, żeby wyciął mi z niej rękawy, bo są beznadziejne.
5. Biegam regularnie, ale tęsknię za siłką i rozważam kupno karnetu na ten miesiąc.
6. Nadal jestem kluską, bo nie jem deficytowo.
7. Nacieszam się każdą chwilą z J., bo dopełnia formalności i od wtorku wyjeżdża i będzie pracował w innym mieście. Niby nie daleko, ale oboje jesteśmy typami, które nie lubią rozłąk, więc będzie nas to trochę kosztowało :(
8. Wiszą nade mną niezałatwione sprawy i gnębią mnie tak, że nie mogę się zrelaksować.. Miejmy nadzieję, że coś się rozwiąże w najbliższym czasie.